Jezus opowiedział niektórym, co dufni byli w siebie, że są
sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść: "Dwóch ludzi przyszło do
świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz, a drugi celnik. Faryzeusz stanął i
tak w duszy się modlił: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie:
zdziercy, niesprawiedliwi, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post
dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam”. A celnik
stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi,
mówiąc: „Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!” Powiadam wam: Ten odszedł do
domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie
poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony".
Słyszę czasem w
rozmowie: coś tam powiedziałem na kogoś, ale to była prawda. Jakby
prawda usprawiedliwiała zło. Prawda bez miłości staje się okrucieństwem, staje
się grzechem. Sama prawda nie przyniesie owocu. Tym bardziej, że Prawdą absolutną
jest tylko Bóg. My wiemy tylko tyle, ile wiemy. Nigdy nie znamy całej prawdy. Nie
zaszkodzi nam odrobina nieufności do samych siebie. Bo nawet jeśli tysiąc razy
robimy coś dobrze, nie znaczy to, że absolutnie wykonamy to dobrze po raz
kolejny. Człowiek, tu na ziemi, nigdy nie pozna siebie do końca, tak samo jak
do końca nie pozna drugiego człowieka '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.