Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego
miasta w [pokoleniu] Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.
Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej
łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała:
Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona.
A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego
pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w
moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa
powiedziane Ci od Pana.
Lubię czytać o tym pośpiechu Maryi. Ponieważ zazwyczaj pośpiech nie jest wskazany, dlatego popadamy w drugą skrajność i nie podejmujemy żadnego działania - czekamy. Maryja uczy nas, że jest czas czekania i czas pośpiechu. W Bożych sprawach taki pośpiech się przyda. Czy można spokojnie spać, wiedząc, że na świecie giną nasi bracia chrześcijanie, że wielu nie zna Chrystusa, że wielu ginie wiecznie? Nie ma co siedzieć i użalać się nad sobą. Trzeba działać i to z energią. Zobacz, jeśli tylko każdy z nas, przeglądający ten blog (jest to średnio ok. trzystu osób) każdego dnia powiedział jedno dobre słowo, to trochę tego się zbiera, nie tak? Co dopiero, gdy chodzi o czyny?! Nie za rok, ale dzisiaj, więc do dzieła. Głoś Pana '+' ks. Adam