Modlitwa o uzdrowienie

Dla tych, którzy chcą włączyć się w modlitwę o uzdrowienie za przyczyną śp Alicji, info TUTAJ

wtorek, 28 lutego 2017

Prawdą jest

Piotr powiedział do Jezusa: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą”. Jezus odpowiedział: „Zaprawdę powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym. Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi”.
Wyznanie Piotra jest jakby trochę wyrzutem, zaczepką wobec Pana Jezusa. Oto uczniowie zrealizowali to, co w rozmowie z bogatym człowiekiem, o czym słyszeliśmy wczoraj, Jezus nazwał niemożliwym u ludzi. Można więc powiedzieć, że apostołowie nie tylko wykonali plan, który zarysował Jezus, ale także należą do wąskiego grona tych, którzy robią więcej niż zwykli śmiertelnicy. To stwierdzenie pokazuje, że nie za wiele różni się od bogacza. Tamtego oślepił własny majątek, a Piotra przekonanie o własnej wartości. Mamy nieco problemów z tą kwestią i najczęściej poruszamy się po obszarach skrajności. I tak albo niesamowicie wywyższamy się nad innych, wierząc niestrudzenie we własną perfekcyjność i nieomylność, albo dokładamy sobie raz po raz, czyniąc się dnem tego świata. A przecież nasza wiara nie podpowiada nam żadnej z tych dróg. Nasza wiara wiedzie nas drogą prawdy, a prawdą jest, że wartość nasza płynie z Boga. A najwięcej człowiek osiąga, gdy czyni coś ze względu na Boga, w Imię Jezusa. I nie chodzi tu o dom, braci czy siostry, ale o stokroć więcej. Pójście za Jezusem ma być wzrastaniem w pragnieniu owego więcej. Jezus nie tylko otacza swą opieką nasze życie tu na ziemi, ale daje nam nadzieję na prawdziwe życie, które nie ma końca '+' ks. Adam

poniedziałek, 27 lutego 2017

Wszystko jest możliwe

Gdy Jezus wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: „Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?”. Jezus mu rzekł: „Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę”. On Mu rzekł: „Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości”. Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: „Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną”. Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości. Wówczas Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: „Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego”. Uczniowie zdumieli się na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: „Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego”. A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: „Któż więc może się zbawić?”. Jezus spojrzał na nich i rzekł: „U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe”.
Na pierwszy rzut oka, podstawowym problemem bogatego człowieka, bohatera dzisiejszej Ewangelii, jest chciwość. Przywiązanie do swego majątku, czyni go twardym wobec jezusowej zachęty. Nie pomogła mu nawet znajomość Prawa, ani jego przestrzeganie od czasów młodości, o czym tak wyraziście zapewnia. Bogactwo uczyniło z owego człowieka niewolnika. Zwróćmy jednak uwagę, że kulminacyjnym momentem dzisiejszej Ewangelii jest jezusowe spojrzenie. Jezus spojrzał z miłością na bogacza, by dać mu szansę zaczerpnięcia świeżego powietrza, nie zanieczyszczonego ani chciwością, ani pożądaniem, ani czymkolwiek innym. Ów człowiek, który przecież upadł na kolana przed Jezusem, czyli uznał w Nim Pana, znał przykazania, czyli wzrastał w atmosferze wiary, pozostał w swoim życiu ślepy. Oślepiło go bogactwo, które choć samo w sobie nie jest złe, to jednak niszczy tego, kto w dostatkach pokłada ufność. Jezus pokazał bogaczowi drogę do wolności: pozbądź się tego, co cię niszczy, co stało się młyńskim kamieniem, uwieszonym u twojej szyi. A najpierw ogarnia go swoją miłością. Jezus patrzy z miłością, pozwalając człowiekowi stanąć w prawdzie. Nie jest to prawda, która poniża, oskarża, czy zawstydza człowieka, ale prawda, która może go oczyścić i pozwolić wybrać właściwą drogę. Jezusowy wzrok jest zachętą, by nie bać się życia w prawdzie. Ale odpowiedź zawsze należy do człowieka '+' ks. Adam

niedziela, 26 lutego 2017

Tylko jeden Pan

Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie. Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichlerzy, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia? A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie tym bardziej was, małej wiary? Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo /Boga/ i o Jego Sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy.
W ostatnich latach przybiera na sille zjawisko tzw. wiary selektywnej. To znaczy: człowiek na gruncie religii, na płaszczyźnie relacji z Bogiem wybiera sobie te rzeczy, te elementy, które mu najbardziej odpowiadają i pod tymi się podpisuje, te uznaje jako swoje. Te zaś, które wymagają wysiłku, a często przeszkadzają w płytkich przyjemnościach i w używaniu życia odrzuca jako staroświeckie, niemodne, bezsensowne. I tak z jednej strony człowiek niby się modli, ale tylko wtedy gdy czuje taką potrzebę. Opowiada się za wzajemną życzliwością, uczciwością, ale tylko wobec rodziny i znajomych. Dzieciom przypomina o obowiązku czci dla rodziców, ale popiera in vitro i aborcję, bo w jego opinii w tym przypadku Kościół jest nietolerancyjny. Chodzi w niedzielę do kościoła, ale nie pamięta kiedy przystąpił do Komunii świętej po raz ostatni, bo przecież to jego prywatna sprawa; nikt mu nie będzie mówił, co ma robić; do południa do kościoła, a po południu na zakupy: Bogu co boskie, cezarowi, co cesarskie. I tak zamiast przybliżać się do Boga, w rezultacie oddalamy się od Niego. Nie da się iść równocześnie w dwóch kierunkach. Ewangelia mówi dziś jasno: Nikt nie może dwom panom służyć. I choć dla nas chrześcijan wybór wydaje się prosty, to Jezus niejako podpowiada nam przesłanki trafnego wyboru. Wszelkie bożki, świecidełka tego świata, nie zaspokoją trwale głodu człowieka. Bo człowiek nosi w sobie pragnienie Boga, czy jest tego świadomy czy nie i tylko Bóg może to pragnienie wypełnić '+' ks. Adam 

sobota, 25 lutego 2017

Windą do nieba

Przynosili Jezusowi dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego. I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je.
W czasach ziemskiego życia Pana Jezusa, ani kobiety, ani tym bardziej dzieci, nie cieszyły się zbyt wielkim szacunkiem. Zabezpieczano dzieciom byt, ale nie przykładano dużej wagi do opieki nad nimi, choć warto zauważyć, że warto odnotować, że istniał zwyczaj błogosławieństwa dzieci przez rodziców w każdy szabat, a przez uczonych w Piśmie w Dniu przebłagania. Nie dziwi zatem ani szorstkość i niezadowolenie uczniów, ani fakt, że rodzice przynosili swe dzieci do Nauczyciela z Nazaretu. Choć w Ewangelii św. Marka, Jezus bardzo stanowczo zobowiązuje dorosłych do przyjmowania postawy dzieci, to z relacji tego Ewangelisty nie wynika, na czym polega istota dziecięctwa w jezusowym wezwaniu. Wsłuchując się w dzisiejszy fragment, możemy wywnioskować, że chodziłoby przede wszystkim o ducha dziecięcego, wręcz bezwarunkowego zaufania, o zdanie się na dobroć Boga. Chrześcijanie mają stawać przed Bogiem, jak dzieci: mali, nic nieznaczący, wymagający stałej opieki i pomocy, świadomi troskliwej obecności Boga. Do tego właśnie zachęca ten czuły i wrażliwy gest Pana Jezusa: brał dzieci w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je. Trafnie wskazała na tę drogę św. Teresa od Dzieciątka Jezus: „Niepodobna mi stać się wielką, powinnam wiec znosić się taką, jaka jestem, ze wszystkimi swymi niedoskonałościami. Chcę jednak znaleźć sposób dostania się do nieba, jakąś małą drogę, prostą i bardzo krótką. Żyjemy w epoce wynalazków i nie ma już potrzeby wchodzić na górę po stopniach. Otóż i ja chciałabym znaleźć taką windę, która by mnie wyniosła aż do Jezusa, bo jestem zbyt mała, by wstępować po stromych stopniach doskonałości. Windą, która mnie uniesie do nieba są twoje ramiona, o Jezu” '+' ks. Adam

piątek, 24 lutego 2017

W poszukiwaniu prawdy

Jezus przeszedł w granice Judei i Zajordania. Tłumy znowu ściągały do Niego znowu je nauczał, jak miał zwyczaj. Przystąpili do Niego faryzeusze i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając zapytał ich: Co wam nakazał Mojżesz? Oni rzekli: Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić. Wówczas Jezus rzekł do nich: Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela! W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Powiedział im: Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo.
Choć pytania są nieodłączną częścią drogi wiary, to jednak nie wszystkie włączają się w zadanie poszukiwania prawdy. Potwierdzeniem tego jest stawiane przez faryzeuszów pytanie. Pozornie, ma ono doprowadzić do konkretnej wiedzy regulującej życie małżeńskie. Jednak faryzeusze, jak zaznacza Ewangelista, mieli inny cel, chcieli wystawić Jezusa na próbę. Wchodzą w ten sposób w absolutnie szatańską pokusę, która raz po raz ujawnia się na stronach Biblii, a która punkt kulminacyjny osiągnie w godzinie męki Chrystusa, kiedy to cierpiący Mesjasz usłyszy: jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża. Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzymy w Niego. Jezus, odpowiadając faryzeuszom, nie wchodzi w mechanizm tej pokusy. Odwołuje się do pierwotnego zamysłu Boga, wskazuje na początek, gdy pierwsi rodzice przechadzali się po rajskim ogrodzie, trwając w bliskości z Bogiem oraz podziwiając harmonię i piękno stworzenia. Ich relacja ze Stwórcą nie była zakłócona grzechem. Dopiero pierwsze nieposłuszeństwo rujnuje tę harmonię, burzy pierwotny porządek i wprowadza w ludzkie życie strach przed Bogiem. Człowiek ukrywa się przed Stwórcą i Jego obarcza odpowiedzialnością za swoje grzechy, słabości i problemy. Dopiero wcielony Syn Boży, przez swoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie przywraca porządek stworzenia, a człowiek może wrócić do pierwotnej łączności z Bogiem '+' ks. Adam

czwartek, 23 lutego 2017

Tak zwyczajnie

Jezus powiedział do swoich uczniów: Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody. Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze. Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony. I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie, chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła. Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie. Bo każdy ogniem będzie posolony. Dobra jest sól; lecz jeśli sól smak utraci, czymże ją przyprawicie? Miejcie sól w sobie i zachowujcie pokój między sobą.
Nie tylko cuda i znaki czynione w Imię Jezusa mają moc oraz wartość przed Bogiem. Także zwykłe odruchy ludzkiej życzliwości, będące odbiciem miłosiernej miłości Boga, stają się zaczynem wiecznej nagrody. Dosyć szybko człowiek ocenia wartość życia według nadzwyczajnych i wielkich spraw. Snuje rozmaite wizje i plany co wiekopomnych zmian w swoim życiu. Tymczasem nasze życie składa w większości z drobnych, niby nic nieznaczących chwil. Stosunkowo łatwo zachować się życzliwie podczas jakiejś uroczystości, choćby podczas wigilijnej wieczerzy, o wiele trudniej być miłym i serdecznym dzień po dniu, w rytmie zadań, obowiązków i trudów. To właśnie drobne rzeczy, spełniane w Imię Jezusa, czynią nas Jego uczniami, bo kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny. Obraz odciętych kończyn, czy wyłupionych oczu, nie przynagla nas podejmowania zaskakujących i dziwacznych wyzwań, ale wskazuje drogę ewangelicznego radykalizmu, który potrzebny jest właśnie w rzeczach małych, na co dzień, w odcinaniu się od wszystkiego, co zasłania nam Boga '+' ks. Adam

środa, 22 lutego 2017

Za św. Piotrem

Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego? A oni odpowiedzieli: Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków. Jezus zapytał ich: A wy za kogo Mnie uważacie? Odpowiedział Szymon Piotr: Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego. Na to Jezus mu rzekł: Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.
Zauważmy, że dzisiaj sondaże stają się coraz modniejsze. Codziennie słyszymy i wyrażamy mnóstwo opinii na różne tematy. Natomiast coraz rzadziej interesuje nas prawda o nas samych. Łatwiej ocenić kogoś, co zrobił, czy mówił, niż przyjrzeć się sobie. A właśnie dzisiejsza Ewangelia stawia nam pytanie: nie kim jest ktoś? Ale kim jestem ja?, podpowiadając nam trafny komentarz św. Jana Pawła II, że człowieka nie da się zrozumieć bez Chrystusa. Za kogo wy Mnie uważacie? Chciałoby się odpowiedzieć słowami św. Piotra: Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego. Jednak nie jest to takie proste, nawet dla Wielkiego Apostoła, który wypowiadając te słowa być może nie do końca wiedział, co one tak naprawdę oznaczają. Droga, która doprowadziła go do takiego stwierdzenia była bardzo długa i kręta. Wiodła od Jeziora Galilejskiego, przez towarzyszenie Jezusowi, zaparcie się Go, potem wyznanie miłości, więzienie w Jerozolimie, aż do dnia, w którym Piotr – Opoka swą męczeńską śmiercią wyznał wiarę – Ty jesteś Mesjasz. A mógł to wyznać, gdy wreszcie pozwolił Jezusowi, by ogarnął go swą miłością '+' ks. Adam

wtorek, 21 lutego 2017

Największy?

Jezus i uczniowie Jego podróżowali przez Galileję, On jednak nie chciał, żeby kto wiedział o tym. Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity po trzech dniach zmartwychwstanie. Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać. Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był w domu, zapytał ich: O czym to rozprawialiście w drodze? Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy. On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich! Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje mnie, lecz Tego, który Mnie posłał.
Wraz z przybliżaniem się godziny Jezusa, zły duch poczyna sobie coraz śmielej. Uderza w tych, którzy są najbliżej Pana. Uczniowie, choć byli świadkami zwycięstwa Jezusa nad złym duchem i zdemaskowania sposobów jego działania, o czym słyszeliśmy wczoraj, wydają się niewiele z tego korzystać. Ulegają pokusie pierwszych rodziców, chowają się przed Bogiem. Bali się Go pytać – zanotuje Ewangelista św. Marek. Choć nie rozumieją, wolą milczeć, boją się Nauczyciela. Być może wcale nie chcą usłyszeć prawdy, prawdy o nich samych. Słyszymy przecież, że w drodze, w czasie, gdy Jezus objawia im tajemnicę swojej godziny, istotę swego posłannictwa, oni sprzeczają się o to, kto więcej znaczy. Stare przysłowie mówi, że pycha umiera dopiero kilka godzin po śmierci człowieka. Sprawia ona, że człowiek myśli tylko o sobie, stając się głuchym i ślepym na otoczenie, a zwłaszcza na samego Pana Boga. Jedynym lekarstwem jest pokora, czyli prawda, prawda o Bogu, prawda o sobie, prawda o świecie. Pokora pozwala nam przyjąć prawdę, że Bóg jest miłością, a tylko dzięki tej miłości, człowiek staje się człowiekiem. Św. m. Teresa z Kalkuty żywym zawołaniem zakonu Misjonarek Miłości uczyniła Jezusowe Pragnę, wypowiedziane na krzyżu. To słowo kazała umieszczać w kaplicy każdego domu zgromadzenia, by siostry pamiętały nade wszystko, że Jezus pragnie miłości. Jezusowe serce płonie z miłości ku ludziom, a największym bólem, nie jest ból gwoździ czy miecza, ale oziębłość i milczenie człowieka. Tylko w pokorze można to zrozumieć '+' ks. Adam

poniedziałek, 20 lutego 2017

Wierzę

Gdy Jezus z Piotrem, Jakubem i Janem zstąpił z góry i przyszedł do uczniów, ujrzeli wielki tłum wokół nich i uczonych w Piśmie, którzy rozprawiali z nimi. Skoro Go zobaczyli, zaraz podziw ogarnął cały tłum i przybiegając, witali Go. On ich zapytał: O czym rozprawiacie z nimi? Odpowiedział Mu jeden z tłumu: Nauczycielu, przyprowadziłem do Ciebie mojego syna, który ma ducha niemego. Ten, gdziekolwiek go chwyci, rzuca nim, a on wtedy się pieni, zgrzyta zębami i drętwieje. Powiedziałem Twoim uczniom, żeby go wyrzucili, ale nie mogli. On zaś rzekł do nich: O, plemię niewierne, dopóki mam być z wami? Dopóki mam was cierpieć? Przyprowadźcie go do Mnie! I przywiedli go do Niego. Na widok Jezusa duch zaraz począł szarpać chłopca, tak że upadł na ziemię i tarzał się z pianą na ustach. Jezus zapytał ojca: Od jak dawna to mu się zdarza? Ten zaś odrzekł: Od dzieciństwa. I często wrzucał go nawet w ogień i w wodę, żeby go zgubić. Lecz jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż nam! Jezus mu odrzekł: Jeśli możesz? Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy. Natychmiast ojciec chłopca zawołał: Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu! A Jezus widząc, że tłum się zbiega, rozkazał surowo duchowi nieczystemu: Duchu niemy i głuchy, rozkazuję ci, wyjdź z niego i nie wchodź więcej w niego. A on krzyknął i wyszedł wśród gwałtownych wstrząsów. Chłopiec zaś pozostawał jak martwy, tak że wielu mówiło: On umarł. Lecz Jezus ujął go za rękę i podniósł, a on wstał. Gdy przyszedł do domu, uczniowie Go pytali na osobności: Dlaczego my nie mogliśmy go wyrzucić? Rzekł im: Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą /i postem/.
Jezus schodzi z Góry Tabor, z Góry Przemienia, by kontynuować swoją podróż do Jerozolimy, swoją drogę ku krzyżowi. Budzi, w widzącym Go tłumie, podziw i entuzjazm. Jednak nie o poklask chodzi Jezusowi, ale o prawdziwą przemianę człowieka, o jego ufność w Boże miłosierdzie. Pyta więc z bólem: jak długo mam was znosić? Niewiara w nieskończoną miłość Boga, jest dla Niego udręką. Najboleśniej ranią mnie grzechy nieufności – powie Pan Jezus do św. s. Faustyny - Niechaj się nie lęka do Mnie zbliżyć dusza słaba, grzeszna, a choćby miała więcej grzechów, niż piasku na ziemi, utonie wszystko w otchłani miłosierdzia Mojego. Nieufność rodzi w człowieku niemoc i bezradność, co w konsekwencji prowadzi do frustracji i rozpaczy. Nawet uczniowie, którzy idą za Jezusem, przebywają blisko Niego, są świadkami wielu nadzwyczajnych znaków i cudów, ulegają tej szatańskiej pokusie nieufności, bo wciąż pozostają niewolnikami zła, patrząc na siebie, a nie na Jezusa. Zły duch wykorzystuje każdą okazję, by uniemożliwić nasz kontakt z Bogiem. Opętany chłopiec reprezentuje każdego człowieka, który na skutek oszustwa szatana pozostaje głuchy na Boga, objawiającego mu swoją miłość, a w konsekwencji nie może odpowiedzieć Mu swoją miłością. Jezus pragnie przywrócić nam zdolność do miłosnego dialogu z Ojcem, ale potrzebna jest nasza wiara. Doskonale zrozumiał to ojciec opętanego chłopca, wołając: Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu. Człowiek ów odwołał się do miłosierdzia Jezusa, które wychodzi naprzeciw naszym potrzebom, a w szczególności naszej najgłębszej potrzebie, jaką jest powrót w otwarte ramiona kochającego Ojca '+' ks. Adam

niedziela, 19 lutego 2017

Dwa tysiące kroków

Jezus powiedział do swoich uczniów: Słyszeliście, że powiedziano: „Oko za oko i ząb za ząb”. A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nastaw mu i drugi. Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz. Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące. Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie. Słyszeliście, że powiedziano: „Będziesz miłował swego bliźniego”, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.
Wsłuchując się w dzisiejszą Ewangelię, można odnieść wrażenie, że chrześcijanin ma być naiwnym popychadłem, który, zgodnie z biblijnym wyrażeniem, nie odróżnia swojej prawej ręki od lewej. Nic bardziej mylnego. Przecież na innym miejscu Jezus mówi: bądźcie roztropni jak węże. Gdzie więc leży granica, która pomoże nam wypełnić jezusowe wskazania, bez biernego, nie mającego nic wspólnego z Ewangelią ustawiania się na końcu kolejki? Otóż granica leży w naszej woli, w naszej wolnej decyzji. A uczy nas tego sam Pan Jezus, wyznając przed śmiercią: Nikt Mi życia nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Choć to Żydzi uknuli spisek przeciw Jezusowi, choć to Judasz Go wydał, choć to Piłat skazał, choć to żołnierze Go ubiczowali i przybili do krzyża, Jezus zachowuje wolność i w wolności składa swe życie w ofierze miłości. Zła, czy ściślej mówiąc, złego – nie pokona się złem. Stworzyłoby się wtedy warunki do pomnażania grzechu i ciemności. Zło nie znika gdzieś w przestrzeni, ono zawsze do człowieka wraca. Odpowiadając złem na zło, tworzymy śmiercionośny łańcuch, który prędzej czy później zapętla nam się na szyi i dusi nas. Zło można pokonać tylko dobrem. Dlatego słyszymy dzisiaj: nadstaw lewy policzek, oddaj płaszcz, idź dwa tysiące kroków, a przede wszystkim: kochaj tego, kto cię nienawidzi. W wolności możemy to uczynić, stając się ofiarami miłości, a nie ofiarami losu. Nie daj się zwyciężać złu, ale zło dobrem zwyciężaj '+' ks. Adam

sobota, 18 lutego 2017

Siódmy dzień

Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam przemienił się wobec nich. Jego odzienie stało się lśniąco białe tak, jak żaden folusznik na ziemi wybielić nie zdoła. I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza. Nie wiedział bowiem, co należy mówić, tak byli przestraszeni. I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie. I zaraz potem, gdy się rozejrzeli, nikogo już nie widzieli przy sobie, tylko samego Jezusa. A gdy schodzili z góry, przykazał im, aby nikomu nie rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych. Zachowali to polecenie, rozprawiając tylko między sobą, co znaczy powstać z martwych. I pytali Go: Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że wpierw musi przyjść Eliasz? Rzekł im w odpowiedzi: Istotnie, Eliasz przyjdzie najpierw i naprawi wszystko. Ale jak jest napisane o Synu Człowieczym? Ma On wiele cierpieć i być wzgardzonym. Otóż mówię wam: Eliasz już przyszedł i uczynili mu tak, jak chcieli, jak o nim jest napisane.
Przemienienie Jezusa miało miejsce sześć dni po zaproszeniu do dźwigania własnego krzyża. Mamy więc teraz dzień siódmy – koniec stworzenia i pełen zachwytu odpoczynek Boga oraz dzień chwały Jezusa i dzień naszego wyzwolenia. Ta czasowa wskazówka św. Marka wprowadza nas w prawidłowe rozumienie tajemnicy przemienienia Jezusa i naszego przemienienia. Całe stworzenie zmierza ku siódmemu dniowi, jak powie św. Paweł stworzenie jęczy i wzdycha w bólach rodzenia, z nadzieją, że i ono wyzwolone zostanie z niewoli grzechu, by uczestniczyć w chwale dzieci Bożych. Przemienienie jest punktem docelowym całego wszechświata, kiedy to Bóg, będący wreszcie wszystkim we wszystkich, odpoczywa, ciesząc się swym dziełem. Oblicze Jezusa, będące pięknem Boga, jest naszym prawdziwym obliczem. Tajemnica przemienienia Pańskiego potwierdza, że nasza ojczyzna jest w niebie, życie tu na ziemi stanowi jedynie zapowiedź prawdziwego życia, życia w pełni, życia na wieki z Bogiem. Jezus jest prawdziwym Synem Boga, a Jego Słowo, nie jest tylko słowem dobrym, słowem zachęty, czy słowem pocieszenia. To Słowo życia, Słowo z mocą, które stwarza nas na nowo i daje pewność, że rzeczywiście jesteśmy dziećmi Boga. Dlatego Piotr Apostoł, choć nie rozumie tego co się dzieje, woła: Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy. I chociaż Tajemnica Góry Tabor kieruje nasz wzroku ku niebu, to jednak wiedzie nas przez tę ziemię. Uczniowie schodzą z góry, wszystko staje się takie jak wcześniej, tak przynajmniej mogłoby się wydawać. Jednak ich wzrok wiary jest przemieniony. Odtąd mogą już widzieć, kiedy wypełnia się godzina Jezusa '+' ks. Adam

piątek, 17 lutego 2017

Stracić życie dla życia

Jezus przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i rzekł im: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je. Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić? Bo cóż może dać człowiek w zamian za swoją duszę? Kto się bowiem Mnie i słów moich zawstydzi przed tym pokoleniem wiarołomnym i grzesznym, tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swojego razem z aniołami świętymi. Mówił także do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą królestwo Boże przychodzące w mocy.

Po odkryciu przed Apostołami prawdy o swoim posłannictwie, Jezus wskazuje na tożsamość swoich uczniów. Ta swoista definicja poprzedzona jest jednym z najpiękniejszych wyznań miłości. Nie znajdziemy tu słów: musisz, powinieneś, trzeba. Jezus mówi: jeśli kto chce. Przylgnięcie do Jezusa ma wynikać z wolnej decyzji człowieka. Bóg nie chce mieć przed sobą niewolników, służących czy najemników. Bóg czyni nas swymi przyjaciółmi. Obdarza przyjaźnią, ale do niej nie zmusza. Podstawą naszej więzi z Bogiem jest wolność, bo dopiero w niej nasze czyny nabierają właściwego znaczenia. Dopiero będąc wolnym człowiek może wypełnić wskazania Jezusa: a więc – pójść za Nim, zaprzeć się samego siebie, wziąć swój krzyż i naśladować Go. Droga ucznia jest ściśle związana z drogą Nauczyciela. Jezus nie każe nam szukać nowych tras, tworzyć nowych połączeń na mapie naszej codzienności. Życie chrześcijanina ma być kroczeniem po śladach Pana. Nie da się pójść za Jezusem, jeśli się go wpierw nie pozna. Nie da się zaprzeć samego siebie, jeśli nie znajdzie się oparcia w Bogu, nie da się wreszcie unieść krzyża bez pomocy Tego, który na Krzyżu zwyciężył. Jezus daje nam swoje Słowo, które jasno i konkretnie wskazuje nam drogę, ale równocześnie daje siłę do podjęcia tej drogi. Jedyną przeszkodą jesteśmy tak naprawdę my sami, bo jak powie znany biblista, włoski jezuita Silvano Fausti: najtrudniejszą do przyjęcia sprawą jest akceptacja, że nasze zło mogłoby być w pełni trwałym miejscem Jego łaski. Nasze życie jest więc ciągłym wyborem tu i teraz, wyborem wierności lub niewierności wobec Jezusa i Jego Ewangelii '+' ks. Adam

czwartek, 16 lutego 2017

Za kogo?

Potem Jezus udał się ze swoimi uczniami do wiosek pod Cezareą Filipową. W drodze pytał uczniów: Za kogo uważają Mnie ludzie? Oni Mu odpowiedzieli: Za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego z proroków. On ich zapytał: A wy za kogo mnie uważacie? Odpowiedział Mu Piotr: Ty jesteś Mesjasz. Wtedy surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie mówili. I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. A mówił zupełnie otwarcie te słowa. Wtedy Piotr wziął Go na bok i zaczął Go upominać. Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra słowami: Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie.
Papież Benedykt XVI w liście apostolskim Porta fidei napisał: Wiara jest decyzją na to, żeby być z Panem, aby z Nim żyć. To „bycie z Nim” wprowadza do zrozumienia powodów, dla których się wierzy. Decyzja taka wymaga od człowieka podjęcia wysiłku poznania Tego, za którym chce się pójść, podjęcia swoistego wysiłku, by w codziennym życiu rzeczywiście być z Chrystusem, trwać przy Nim nie tylko w chwilach radosnych uniesień, ale przede wszystkim, jak określił to Karl Rahner, w biegu o nagrodę życia wiecznego w gorzko-słodkim trudzie chrześcijańskiej codzienności. Pytanie, które Jezus stawia swoim Apostołom, a dzisiaj także i nam: za kogo Mnie uważacie? jest zaproszeniem do podjęcia takiej decyzji wiary, a więc zaproszeniem do wytrwałej, chrześcijańskiej pracy. Wybór wiary jest o tyle trudny, że po pierwsze: nie da się go dokonać raz na zawsze. Owszem, życie wiary zostało w nas wszczepione w sakramencie chrztu św., jednak to ziarno domaga się wytrwałego życia według wiary, zgodnego z nią. Po drugie decyzja wiary domaga się konfrontacji naszych wyobrażeń, planów, wizji życia i świata z prawdziwym życiem w Bogu i z Jego planem zbawienia. Za kogo Mnie uważacie? Bóg pyta, wiedząc, jak wiele różnych wizji ma człowiek. Sam Piotr Apostoł odciąga Pana Jezusa na bok, a nawet ośmiela się Go upominać, gdy słyszy zapowiedź męki, która nie pasuje do jego wizji Mesjasza. A ileż to razy zdarza się nam powtarzać: Pan Bóg powinien... Wciąż wraca do nas pokusa, przed którą stanęli pierwsi rodzice: czy rzeczywiście Bóg powiedział? Czy rzeczywiście Bóg jest Miłością? Czy rzeczywiście Bóg się mną interesuje? Czy rzeczywiście Bóg może umrzeć na krzyżu? Za kogo Mnie uważacie? Odpowiedź należy do każdego z nas '+' ks. Adam

środa, 15 lutego 2017

Coś tam

Jezus i uczniowie przyszli do Betsaidy. Tam przyprowadzili Mu niewidomego i prosili, żeby się go dotknął. On ujął niewidomego za rękę i wyprowadził go poza wieś. Zwilżył mu oczy śliną, położył na niego ręce i zapytał: Czy widzisz co? A gdy przejrzał, powiedział: Widzę ludzi, bo gdy chodzą, dostrzegam ich niby drzewa. Potem znowu położył ręce na jego oczy. I przejrzał /on/ zupełnie, i został uzdrowiony; wszystko widział teraz jasno i wyraźnie. Jezus odesłał go do domu ze słowami: Tylko do wsi nie wstępuj.
Pierwszym warunkiem doświadczenia uzdrowienia jest świadomość, ze się go potrzebuje. Niewidomy nie udawał widzącego i nie krył, po pierwszym dotknięciu, że nie widzi wyraźnie. Jezus przychodzi do nas ze swoją mocą, ale często wmawiamy, najpierw sobie, że przecież jeszcze nie jest tak źle. Coś tam przecież widzimy. Nie zostaliśmy stworzeni, żeby widzieć 'coś tam', ale by widzieć w pełni, w świetle, dojrzale '+' ks. Adam

wtorek, 14 lutego 2017

Przeciw 'nie za bardzo'

Następnie wyznaczył Pan jeszcze innych siedemdziesięciu dwóch i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał. Powiedział też do nich: żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki. Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie! Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: Pokój temu domowi! Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was. W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają: bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę. Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Boże.
Fałszywa pokora, będąca przybraną córką pychy, każe nam udawać nic nieznaczących. Nie, niezbyt mi się udał ten obiad - nawet jeśli smakuje wszystkim. Nie, nie znam się za bardzo na kwiatach - choć mieszkanie przypomina szklarnię. Nie, nie jest aż tak dobry - choć udowadniam to setny raz. Jezus mówi wyraźnie - robotnik zasługuje na swoją zapłatę. Jeśli robisz coś dobrze, to umiej się tym ucieszyć. Uciesz się, że Pan Bóg dał Ci łaskę zrobienia konkretnego dobra. Tylko wtedy będziesz gotowy, by wyjść i głosić Ewangelię tam, gdzie pośle Cię Pan '+' ks. Adam

poniedziałek, 13 lutego 2017

Do chwili

Faryzeusze zaczęli rozprawiać z Jezusem, a chcąc wystawić Go na próbę, domagali się od Niego znaku. On zaś westchnął głęboko w duszy i rzekł: Czemu to plemię domaga się znaku? Zaprawdę powiadam wam: żaden znak nie będzie dany temu plemieniu. I zostawiwszy ich, wsiadł z powrotem do łodzi i odpłynął na drugą stronę.
Jest w tym fragmencie pewna granica. Pan ciągle wychodzi naprzeciw, nieustannie szuka człowieka, wciąż zaprasza do głębokiej przyjaźni. Jednak przychodzi chwila, gdy czas się wypełnia. Jezus odpływa na drugą stronę. Czas jest nam dany, ale ma on swój koniec. Dlatego tak ważne jest, by nie stracić ani chwili, bo niewiadomo, która okaże się ostatnią '+' ks. Adam

niedziela, 12 lutego 2017

Jeżeli zechcesz

Jeżeli zechcesz, zachowasz przykazania, a dochować wierności jest Jego upodobaniem. Położył przed tobą ogień i wodę, co zechcesz, po to wyciągniesz rękę. Przed ludźmi życie i śmierć, co ci się podoba, to będzie ci dane. Ponieważ wielka jest mądrość Pana, potężny jest władzą i widzi wszystko. Oczy Jego patrzą na bojących się Go, On sam poznaje każdy czyn człowieka. Nikomu nie przykazał być bezbożnym i nikomu nie zezwolił grzeszyć.
Proste wręcz do bólu. Jeżeli zechcesz, to wszystko staje się możliwe. Pewnie się oburzysz: przecież chcę! To Bóg milczy, to Bóg ma inną wolę, JA chcę! Wielka jest mądrość Pana i wielka jest Jego wolność. Działa w wolności i nie przymusza Go żaden kaprys. Działa w miłości i w tej miłości pozwala wybierać człowiekowi. Przyjrzyj się swoim wyborom, popatrz na konsekwencje - oto prawda o Tobie. Pozwól, by Bóg przemienił to wszystko '+' ks. Adam

sobota, 11 lutego 2017

Aż nadto

W owym czasie, gdy znowu wielki tłum był z Nim i nie mieli co jeść, przywołał do siebie uczniów i rzekł im: żal mi tego tłumu, bo już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. A jeśli ich puszczę zgłodniałych do domu, zasłabną w drodze; bo niektórzy z nich przyszli z daleka. Odpowiedzieli uczniowie: Skąd tu na pustkowiu będzie mógł ktoś nakarmić ich chlebem? Zapytał ich: Ile macie chlebów? Odpowiedzieli: Siedem. I polecił ludowi usiąść na ziemi. A wziąwszy siedem chlebów, odmówił dziękczynienie, połamał i dawał uczniom, aby je rozdzielali. I rozdali tłumowi. Mieli też kilka rybek. I nad tymi odmówił błogosławieństwo i polecił je rozdać. Jedli do sytości, a pozostałych ułomków zebrali siedem koszów. Było zaś około czterech tysięcy ludzi. Potem ich odprawił. Zaraz też wsiadł z uczniami do łodzi i przybył w okolice Dalmanuty.
Byli przy Jezusie, prawdziwym Chlebie, a czuli głód. Dziwne, ale dobrze nam znane. Każdego dnia czynimy znak krzyża, wypowiadamy słowa modlitw, być może nawet uczestniczymy w Eucharystii, a pozostajemy głodni, czy też bardziej - nie pozwalamy się nakarmić. Paradoks. Zbliżamy się do jedynego Pokarmu, a zadowalamy się byle ochłapem. Jak to zmienić? Może najpierw po prostu zastanowić się, o co nam tak naprawdę chodzi '+' ks. Adam

piątek, 10 lutego 2017

Zwyczajnie

Jezus opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu. Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On wziął go na bok, osobno od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: Effatha, to znaczy: Otwórz się! Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić. /Jezus/ przykazał im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali. I pełni zdumienia mówili: Dobrze uczynił wszystko. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mowę.
Jezus nie szuka rozgłosu, szuka człowieka. Uzdrowienie staje się dla nas często ważniejsze niż sam Bóg. Bo w kategoriach ludzkich bardziej liczy się zdrowa i silna jednostka, niż wierne dziecko Boga. Dlatego warto przemieniać świat, przemieniając swoje myślenie. Staraj się coraz bardziej rozszerzać swój wzrok, by stawał się zmysłem wiary, a nie świata. Otwieraj uszy na głos Boży, a nie na podszepty Złego. I głoś Prawdę, a nie swoje wizje. Tak zwyczajnie '+' ks. Adam

czwartek, 9 lutego 2017

Tylko słowo

Jezus udał się w okolice Tyru i Sydonu. Wstąpił do pewnego domu i chciał, żeby nikt o tym nie wiedział, lecz nie mógł pozostać w ukryciu. Wnet bowiem usłyszała o Nim kobieta, której córeczka była opętana przez ducha nieczystego. Przyszła, upadła Mu do nóg, a była to poganka, Syrofenicjanka rodem, i prosiła Go, żeby złego ducha wyrzucił z jej córki. Odrzekł jej: Pozwól wpierw nasycić się dzieciom; bo niedobrze jest zabrać chleb dzieciom, a rzucić psom. Ona Mu odparła: Tak, Panie, lecz i szczenięta pod stołem jadają z okruszyn dzieci. On jej rzekł: Przez wzgląd na te słowa idź, zły duch opuścił twoją córkę. Gdy wróciła do domu, zastała dziecko leżące na łóżku, a zły duch wyszedł.
Dlaczego celnicy i cudzołożnice wchodzą do nieba jako pierwsi? Nie wdając się w szczegóły, oni nie mają już nic do stracenia. Ktoś, kto ma o sobie 'dobre' mniemanie, boi się go stracić. Boi się nie zostawić sobie nic. I dlatego, choć ma pragnienie Boga, wciąż zostawia sobie jakiś margines zabezpieczenia. Ot tak, dla pewności. Kto poznał brud i dramat grzechu, nie zostawi dla siebie nic, bo poznał, na ile bezpieczne są ludzkie siły. I nie musisz powtórzyć wszystkich grzechów świata, by tego doświadczyć. Wystarczy, że staniesz w prawdzie '+' ks. Adam

środa, 8 lutego 2017

Przyjrzeć się wntęrzu

Jezus przywołał znowu tłum do siebie i rzekł do niego: Słuchajcie Mnie, wszyscy, i zrozumiejcie! Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha! Gdy się oddalił od tłumu i wszedł do domu, uczniowie pytali Go o to przysłowie. Odpowiedział im: I wy tak niepojętni jesteście? Nie rozumiecie, że nic z tego, co z zewnątrz wchodzi do człowieka, nie może uczynić go nieczystym; bo nie wchodzi do jego serca, lecz do żołądka i na zewnątrz się wydala. Tak uznał wszystkie potrawy za czyste. I mówił dalej: Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym.
Kategoria czystości z reguły nas przeraża. Zwłaszcza, gdy liczymy tylko na siebie. Mamy pragnienie prawdziwej czystości przed Bogiem, ale najczęściej zaczynamy od siebie. Chcemy udowodnić Bogu, że potrafimy: yes, we can, chciałoby się wykrzyczeć. Tymczasem Bogu nie są potrzebne nasze dowody. On czeka na miłość, na tęskne spojrzenie za Nim. Prawdziwa czystość to czekanie na Boga, szukanie Go z bólem serca. Nie musisz sobie nic udowadniać. Po prostu kochaj '+' ks. Adam

wtorek, 7 lutego 2017

Zgodnie z Prawem, w przyjaźni z Bogiem

U Jezusa zebrali się faryzeusze i kilku uczonych w Piśmie, którzy przybyli z Jerozolimy. I zauważyli, że niektórzy z Jego uczniów brali posiłek nieczystymi, to znaczy nie obmytymi rękami. Faryzeusze bowiem, i w ogóle Żydzi, trzymając się tradycji starszych, nie jedzą, jeśli sobie rąk nie obmyją, rozluźniając pięść. I /gdy wrócą/ z rynku, nie jedzą, dopóki się nie obmyją. Jest jeszcze wiele innych /zwyczajów/, które przejęli i których przestrzegają, jak obmywanie kubków, dzbanków, naczyń miedzianych. Zapytali Go więc faryzeusze i uczeni w Piśmie: Dlaczego Twoi uczniowie nie postępują według tradycji starszych, lecz jedzą nieczystymi rękami? Odpowiedział im: Słusznie prorok Izajasz powiedział o was, obłudnikach, jak jest napisane: Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi. Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji, /dokonujecie obmywania dzbanków i kubków. I wiele innych podobnych rzeczy czynicie/. I mówił do nich: Umiecie dobrze uchylać przykazanie Boże, aby swoją tradycję zachować. Mojżesz tak powiedział: Czcij ojca swego i matkę swoją oraz: Kto złorzeczy ojcu lub matce, niech śmiercią zginie. A wy mówicie: Jeśli kto powie ojcu lub matce: Korban, to znaczy darem /złożonym w ofierze/ jest to, co by ode mnie miało być wsparciem dla ciebie - to już nie pozwalacie mu nic uczynić dla ojca ni dla matki. I znosicie słowo Boże przez waszą tradycję, którąście sobie przekazali. Wiele też innych tym podobnych rzeczy czynicie.
Nie samo Prawo jest zła, ale jego postrzeganie, czy przyjmowanie przez nas. Reguły pomagają nam w organizacji życia, w rozwoju wspólnoty. Jednak reguły potrzebują ożywania miłością. Ile to razy jesteśmy blisko tylko wargami, serce pozostawiając wyłącznie dla siebie. Przykazania stają się ciężkie tylko dla tego, kto chce je dźwigać sam. Przyjmując wolność od Stwórcy, przyjmujemy też Jego siłę, by poczuć, jak słodki to ciężar '+' ks. Adam

poniedziałek, 6 lutego 2017

O frędzlach

Gdy Jezus i uczniowie Jego się przeprawili, przypłynęli do ziemi Genezaret i przybili do brzegu. Skoro wysiedli z łodzi, zaraz Go poznano. Ludzie biegali po całej owej okolicy i zaczęli znosić na noszach chorych, tam gdzie, jak słyszeli, przebywa. I gdziekolwiek wchodził do wsi, do miast czy osad, kładli chorych na otwartych miejscach i prosili Go, żeby choć frędzli u Jego płaszcza mogli się dotknąć. A wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie.
Brakuje nam czasem takiego pragnienia i takiej wiary: żeby choć frędzli Jego płaszcza. My, chrześcijanie XXI wieku, zapewne najpierw spytalibyśmy, co to za płaszcz, jaki materiał, za ile kupiony, a te frędzle, czy długie, czy puszyste itd. Wiara nie może wynikać z kalkulacji. Ma rodzić się w sercu spragnionym miłości oraz w świadomości, że tylko Bóg może na to pragnienie odpowiedzieć. Może warto pobiec dzisiaj za Jezusem, żeby się Go dotknąć i odzyskać zdrowie '+' ks. Adam

niedziela, 5 lutego 2017

Prawdziwy smak soli

Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu. Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie.
Chrystus nazywa chrześcijan „solą dla ziemi” oraz „światłem dla świata”. Właściwie brzmi to bardziej jak nakaz i zadanie niż jak zachęta lub propozycja. Wydaje się jednak, iż my dzisiaj powyższe słowa Jezusa rozumiemy jako ewentualną propozycję dla siebie i to niezbyt zobowiązującą. Albo widzimy je jako życzenie, by kiedyś (kiedy?) być ową solą i światłem. W końcu widzimy te słowa Jezusa jako Jego pochwałę, że jesteśmy niejako ustanowieni przez Niego solą i światłem. W konsekwencji czerpiemy satysfakcję, spełnienie, a nawet poczucie dumy z samego faktu bycia chrześcijaninem, a nie z tego, że faktycznie coś robimy. Jak zatem wypełnić ten nakaz Chrystusa, by nie nadawać się tylko na wyrzucenie? Przede wszystkim mamy zachować świadomość, że smak soli, czy blask światła nie pochodzą od nas samych. Tyle w nas smaku, tyle w nas światła, na ile sami czerpiemy z Boga. Tylko Jezus jest prawdziwą światłością świata, dającą światło tym, którzy je przyjmują, jak powie św. Jan: w Nim było życie, a życie było światłością ludzi. Także pierwsze słowa, jakie w Biblii wypowiada Bóg to właśnie wezwanie: niech stanie się światłość. Tylko Bóg rozprasza ciemności świata, ciemności grzechu, zła i lęku, sprawiając, że także my możemy mieć udział w Jego świetle, także nasze życie może stawać się przekazywaniem Bożego światła, Bożego smaku '+' ks. Adam

sobota, 4 lutego 2017

Chwila na relaks

Po swojej pracy apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali. A On rzekł do nich: Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco. Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu. Odpłynęli więc łodzią na miejsce pustynne, osobno. Lecz widziano ich odpływających. Wielu zauważyło to i zbiegli się tam pieszo ze wszystkich miast, a nawet ich uprzedzili. Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać.
Wreszcie coś miłego dla ucha - odpoczynek. Tak, odpoczynek jest niesamowicie ważny dla naszego zdrowia i rozwoju duchowego. Jednak żeby tak było, warto pamiętać o pewnych zasadach regeneracji sił. Jezus wysyła apostołów na odpoczynek PO pracy, a nie zamiast jej. I po drugie: wysyła ich na miejsce pustynne. Czyli mamy uczyć się kiedy i jak odpoczywać, a wtedy wszystko będzie dobrze '+' ks. Adam

piątek, 3 lutego 2017

W optyce Bożej

Niech trwa braterska miłość. Nie zapominajmy też o gościnności, gdyż przez nią niektórzy, nie wiedząc, aniołom dali gościnę. Pamiętajcie o uwięzionych, jakbyście byli sami uwięzieni, i o tych, co cierpią, bo i sami jesteście w ciele. We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane, gdyż rozpustników i cudzołożników osądzi Bóg. Postępowanie wasze niech będzie wolne od chciwości na pieniądze: zadowalajcie się tym, co macie. Sam bowiem powiedział: Nie opuszczę cię ani pozostawię. Śmiało więc mówić możemy: Pan jest wspomożycielem moim, nie ulęknę się, bo cóż może mi uczynić człowiek? Pamiętajcie o swych przełożonych, którzy głosili wam słowo Boże, i rozpamiętując koniec ich życia, naśladujcie ich wiarę! Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki.
Św. Maria od Jezusa Ukrzyżowanego mówiła: nie ufajcie zbytnio własnym czynom. To znaczy: nie buduj na sobie. Nasza optyka nie zawsze pokrywa się z rzeczywistością, bo często sami próbujemy ją tworzyć, albo naginać do siebie. Jezus jest ten sam na wieki i dlatego tylko On może stać się naszym fundamentem, jedynym fundamentem. Przyjmuj życie, rozwijaj je, ale nie czyń się jego twórcą. Unikniesz wielu rozczarowań, a przede wszystkim osiągniesz pokój '+' ks. Adam

czwartek, 2 lutego 2017

Konsekrowani

Gdy upłynęły dni oczyszczenia Maryi według Prawa Mojżeszowego, przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby Go przedstawić Panu. Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu. Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego. A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek sprawiedliwy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił: Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela. A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono. Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu. Była tam również prorokini Anna, córka Fanuela z pokolenia Asera, bardzo podeszła w latach. Od swego panieństwa siedem lat żyła z mężem i pozostawała wdową. Liczyła już osiemdziesiąty czwarty rok życia. Nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą. Przyszedłszy w tej właśnie chwili, sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jerozolimy. A gdy wypełnili wszystko według Prawa Pańskiego, wrócili do Galilei, do swego miasta - Nazaret. Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim.
Święto Ofiarowania Pańskiego splata się w Kościele z pochyleniem się nad życiem konsekrowanym. Konsekracja to wyłączenie kogoś lub czegoś z tego świata na wyłączny użytek Stwórcy. Ofiarowanie Pana stało się początkiem takiej relacji, konsekracji. Dziś, przypominamy sobie, że każdy z nas na swój sposób został konsekrowany w  czasie chrztu świętego. I na tę konsekrację wypada odpowiedzieć. Ewangelia podpowiada, że nie chodzi o rzeczy wielkie. Czasem wystarczą dwa gołębie. Bo nie o one tu chodzi '+' ks. Adam

środa, 1 lutego 2017

Do krwi

Jeszcze nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi, a zapomnieliście o upomnieniu, z jakim się zwraca do was, jako do synów: Synu mój, nie lekceważ karania Pana, nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza. Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje. Trwajcież w karności! Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił? Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się radosne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości. Dlatego wyprostujcie opadłe ręce i osłabłe kolana! Proste czyńcie ślady nogami, aby kto chromy nie zbłądził, ale był raczej uzdrowiony. Starajcie się o pokój ze wszystkimi i o uświęcenie, bez którego nikt nie zobaczy Pana. Baczcie, aby nikt nie pozbawił się łaski Bożej, aby jakiś korzeń gorzki, który rośnie w górę, nie spowodował zamieszania, a przez to nie skalali się inni.
Tak to już jest, że nasze problemy zawsze wydają się nam największe. Ale zobacz, że mimo tylu trudów, bólu, cierpienia i trudu wciąż możesz usłyszeć: jeszcze nie do przelewu krwi. Nie przyjmuj trudu tego życia jako kary, albo jako umęczenia. W planie Boga wszystko może obrócić się ku dobru. Dużo zależy od Ciebie. Nie zmienisz treści problemów, ale możesz zmienić ich ciężar. Spróbuj właśnie dzisiaj spojrzeć na swoje życie jako na owoc Bożej miłości. Jak Ci to idzie? Z czym masz największy problem? Oddaj to Jezusowi '+' ks. Adam
Free Contact Form