Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów,
aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili. Opowiedział wówczas zaproszonym
przypowieść, gdy zauważył, jak sobie pierwsze miejsca wybierali. Tak mówił do
nich: "Jeśli cię kto zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by
czasem ktoś znakomitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. Wówczas
przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: "Ustąp temu
miejsca". I musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce. Lecz gdy będziesz
zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. Wtedy przyjdzie gospodarz i powie
ci: "Przyjacielu, przesiądź się wyżej". I spotka cię zaszczyt wobec
wszystkich współbiesiadników. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony,
a kto się poniża, będzie wywyższony”.
Niezbyt nam się podoba wezwanie do uniżenia. Pewnie tez dlatego, że nie do końca je rozumiemy. Mylnie sądzimy, że jest ono pewnym zmuszeniem siebie do fałszu. Dlaczego mam się poniżać, skoro jestem tym, kim jestem, skoro robię to, co robię? A w fałsz nie chcemy wchodzić. Nawet nie wolno! Tyle że Pan nie zaprasza do fałszu. Nasze uniżenie ma wynikać z jasnego pojmowania naszej relacji z Bogiem. To Jemu mamy być poddani, także w drugim człowieku. A przed Nim zawsze będziemy stworzeniem, a On zawsze będzie Bogiem i Panem. Zawsze! '+' ks. Adam