Pasterze pośpiesznie udali się do Betlejem i znaleźli Maryję, Józefa i
Niemowlę, leżące w żłobie. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im
zostało objawione o tym Dziecięciu. A wszyscy, którzy to słyszeli,
dziwili się temu, co im pasterze opowiadali. Lecz Maryja zachowywała
wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu. A pasterze wrócili,
wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im
to było powiedziane.
Wsłuchując się w dzisiejszy fragment Ewangelii dość
łatwo można wychwycić pewien duchowy tryptyk. W centrum tego obrazu znajduje
się Dzieciątko Jezus, w którym wypełnia się wszystko, co zapowiedział Pan.
Natomiast klamrą spinającą tę sceną są pasterze będący wzorem i zapowiedzią
wszystkich wierzących, a właściwie wszystkich ludzi, którzy zechcą przyjąć
objawione słowo Boga.
Zacznijmy od pierwszego obrazu. Myślę, że uderza
nas od razu Łukaszowe: Pasterze
pośpiesznie udali się do Betlejem. W tym czasie, kiedy daje o sobie znać
ludzkie świąteczne rozleniwienie, kiedy niektórym marzy się przysłowiowy święty
spokój, Ewangelia budzi nas do życia. W sprawach odnoszących się do Boga,
powinien nas cechować Boży pośpiech, Boży niepokój. Nowy Rok zbija nas trochę z
tropu, ponieważ gdzieś tam w świadomości tłumaczymy sobie, że oto kolejny czas,
kolejny długi rok, wszystko na pewno zdążymy zrobić, jeszcze mamy czas, jeszcze
zdążymy. Natomiast Ewangelista wyraźnie zaznacza, że aby nie stracić szansy
spotkania z Bogiem, doświadczenia Boga i Jego mocy w naszym życiu,
posłuszeństwo wiary ma być nasączone pośpiechem, nie chodzi tu oczywiście o
pewną ludzką powierzchowność, zniecierpliwienie, ale miłosną tęsknotę,
wyczekiwanie dziecka na błysk pierwszej gwiazdki, które sprawiają, że człowiek
nie może doczekać się celu. Święci podpowiadają, że nie tylko co masz zrobić
jutro, zrób dzisiaj, ale także, co masz zrobić dzisiaj, zrób teraz. Ponadto w
tym pośpiechu pasterzy odnajdujemy też wskazanie, by dla Boga umieć zostawić
wszystko, tak jak oni zostawili swoje trzody, będące przecież źródłem ich
utrzymania, będące gwarantem bezpiecznej przyszłości. Chodzi tu o zostawienie
tego, co najbardziej nasze, co jest najbliżej nas, o zostawienie swojej
codzienności dzień po dniu. Trudne to zadanie by z jednej strony zostawić
wszystko, ale potem wszystko systematycznie zostawiać.
Drugi obraz, spinający całe wydarzenie to słowa: A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając
Boga. W pewnym stopniu rozbrzmiewa tu zapowiedź góry Tabor. Człowiek chce
zatrzymać najlepsze chwile na zawsze, chcemy, by czas zatrzymał się na tym, co
piękne, co zachwyca, co daje szczęście. Ale wiara rozwija się, gdy jest
przekazywana. Z chwilą, gdy chcemy zamknąć Boga w sobie, dla siebie, już Go
straciliśmy, albo tak naprawdę nie spotkaliśmy Go. Spotkanie z Bogiem, to
oczywiste, rodzi w nas radość, euforię, daje siłę, napełnia mocą, ale to
wszystko po to, by wrócić do świata, do swoich obowiązków i nie stać się tym
światem, nie zlać się z nim w jedno, ale pozostać solą tej ziemi. Można
podejrzewać, że gdy pasterze ujrzeli Dzieciątko Jezus, doświadczyli Bożej
niezwykłości, to pewnie chcieliby zatrzymać tę chwilę na zawsze, może i mieli
jakieś wyobrażenia o Nowonarodzonym. Podobnie jak uczniowie do Emaus, którzy
zawiedzeni mówią: a myśmy się spodziewali. I w naszym życiu nie brakuje różnych
oczekiwań. Nosząc w sobie doświadczenie Bożej obecności, tej chwili, gdy Bóg wszedł
w nasze życie, chcemy sami pisać dalszy scenariusz, wiedząc z góry, co jak
powinno wyglądać. Boimy się zaryzykować. Z góry zakładamy, jak Pan Bóg powinien
działać, jakie uczucia powinny się w nas rodzić, jakie obowiązki powinniśmy
spełniać, jakie doświadczenia powinny nas spotykać. Boimy się, że to co
nieznane nam, zburzy nasz ludzki porządek, wprowadzi chaos, nad którym nie
zapanujemy. A przecież Pan Bóg sam daje pokój i łaskę. Mamy wciąż powracać do
swoich obowiązków, do swojego szarego, prostego życia, do tego rozkrzyczanego
świata, by właśnie w tym wszystkim ofiarować się Bogu, to znaczy zaufać, że
naprawdę nie wiem wszystkiego najlepiej. I dopiero wtedy można stać się
światłem dla świata, wielbiąc i wysławiając Boga za Jego miłość.
W centrum naszego tryptyku znajduje się spotkanie z
Bogiem. Zadziwia prostota pasterzy, którzy nie mówią o tym, co czują, co
przeżyli, jak to wszystko wyglądało, ale mówią to, co im zostało objawione o tym Dziecięciu. W centrum rzeczywiście
znajduje się Bóg. Fenomenalne wskazanie na Nowy Rok. Nie warto nieustannie
rozczulać się nad sobą: to mi pasuje, to nie; to mnie cieszy, a to smuci; lubię
– nie lubię; chcę – nie chcę – jak dziecko wychowywane bezstresowo. Jedyne na
czym warto się skupić, o czym warto mówić, co warto wreszcie zachowywać w swoim
sercu to Bóg i Jego wola, którą nam objawia. Niech Pan rozpromieni nad Wami swoje Oblicze i Wam błogosławi '+' ks. Adam