Tymczasem ja dla Prawa umarłem przez Prawo, aby żyć dla Boga: razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie.
Umrzeć dla Prawa, to umrzeć dla wszystkiego, co staje się naszym przywiązaniem, co staje się ważniejsze od Boga. Te słowa są szczególną zachętą dla wierzących, by w wierze nigdy nie zapomnieli o spotykaniu Boga. Zachęcam Cię do lektury listu Benedykta XVI 'Porta fidei'. Papież bardzo jasno mówi, co ma stawać się sercem naszej wiary - miłosne spotkanie z Bogiem. Nie formuły, nie reguły, nie przykazania, ale osobowy kontakt z Bogiem. Każdy z nas może doświadczyć tego, o czym mówi św. Paweł, byśmy już nie my żyli, ale Chrystus w nas. Najczęściej zaś sami stawiamy sobie granicę, której przekroczyć nie chcemy. Wydaje się nam, że wystarczy coniedzielna msza, krótka modlitwa i tyle. Czy takie same granice stawiamy swojej ludzkiej miłości? Dlaczego zatem ograniczamy Boga, dając mu jakieś okruchy? Z błogosławieństwem '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.