Pan mówi: Oto nadchodzą dni, kiedy zawrę z domem Izraela i z
domem judzkim nowe przymierze. Nie jak przymierze, które zawarłem z ich
przodkami, kiedy ująłem ich za rękę, by wyprowadzić z ziemi egipskiej. To moje
przymierze złamali, mimo że byłem ich Władcą, mówi Pan. Lecz takie będzie
przymierze, jakie zawrę z domem Izraela po tych dniach, mówi Pan: Umieszczę swe
prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercu. Będę im Bogiem, oni zaś
będą Mi narodem. I nie będą się musieli wzajemnie pouczać jeden mówiąc do
drugiego: Poznajcie Pana! Wszyscy bowiem od najmniejszego do największego poznają
Mnie, mówi Pan, ponieważ odpuszczę im występki, a o grzechach ich nie będę już
wspominał.
W starożytności, kiedy zawierano przymierze, z jego propozycją wychodziła strona słabsza, która, chcąc coś zyskać (spokój, bezpieczeństwo, ochronę), oddawała się pod władzę strony silniejszej. A oto Pan wychodzi z propozycją przymierza, w którym oddaje wszystko, oddaje całego Siebie, oczekując jedynie odpowiedzi ze strony człowieka. Dziwne. Bogu zależy bardziej na przymierzu, niż człowiekowi. Ale właśnie taka jest prawdziwa Miłość, która nie patrzy na siebie, na swoje zyski i straty, patrzy na obiekt swego miłowania, chce tylko jego dobra '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.