Nie jest dla mnie powodem do chluby to, że głoszę Ewangelię.
Świadom jestem ciążącego na mnie obowiązku. Biada mi, gdybym nie głosił
Ewangelii! Gdybym to czynił z własnej woli, miałbym zapłatę, lecz jeśli działam
nie z własnej woli, to tylko spełniam obowiązki szafarza. Jakąż przeto mam
zapłatę? Otóż tę właśnie, że głosząc Ewangelię bez żadnej zapłaty, nie
korzystam z praw, jakie mi daje Ewangelia. Tak więc nie zależąc od nikogo,
stałem się niewolnikiem wszystkich, aby tym liczniejsi byli ci, których
pozyskam. Dla słabych stałem się jak słaby, by pozyskać słabych. Stałem się wszystkim
dla wszystkich, żeby w ogóle ocalić przynajmniej niektórych. Wszystko zaś
czynię dla Ewangelii, by mieć w niej swój udział. Czyż nie wiecie, że gdy
zawodnicy biegną na stadionie, wszyscy wprawdzie biegną, lecz jeden tylko
otrzymuje nagrodę? Przeto tak biegnijcie, abyście ją otrzymali. Każdy, który
staje do zapasów, wszystkiego sobie odmawia; oni, aby zdobyć przemijającą
nagrodę, my zaś nieprzemijającą. Ja przeto biegnę nie jakby na oślep; walczę
nie tak, jakbym zadawał ciosy w próżnię, lecz poskramiam moje ciało i biorę je
w niewolę, abym innym głosząc naukę, sam przypadkiem nie został uznany za
niezdatnego.
Wręcz automatycznie z przestrzeni wiary wymazujemy wszelki wysiłek. Praca jakoś nam nie pasuje do duchowych uniesień. Prawdą jest, że uprzedza nas łaska, jednak z łaską trzeba współpracować, by przyniosła owoc. Postępowanie na drodze wiary jest wynikiem łaski, a lepsze przyjmowanie łaski może wynikać ze swoistego duchowego treningu. Ćwicząc, próbując, starając się, uwrażliwiamy nasze serce na Boże natchnienia i przyjmujemy siłę do ich wykonania '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.