Jezus rozradował się w Duchu
Świętym i rzekł: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te
rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze,
gdyż takie było Twoje upodobanie. Ojciec mój przekazał Mi wszystko. Nikt też
nie wie, kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim jest Ojciec, tylko Syn i ten, komu
Syn zechce objawić”. Potem zwrócił się do samych uczniów i rzekł: „Szczęśliwe
oczy, które widzą to, co wy widzicie. Bo powiadam wam: Wielu proroków i królów
pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć, co słyszycie, a
nie usłyszeli”.
Pocieszenie Ducha Świętego nie jest zwykłą chwilą uśmiechu.
Oczywiście Duch Święty przynosi też uśmiech, zadowolenie, wesele. Jednak radość
chrześcijańska płynie nie z emocji, ale z zaufania Ojcu, z powierzenia Mu
swojego życia, z oddania Mu siebie. Nie osiągniemy tego bez biblijnego poznania
Boga, czyli bez wejścia w intymną, pełną miłości i dziecięcego zawierzenia się
Bogu. Poznanie takie jest możliwe tylko w Jezusie, bo przecież nikt nie zna
Ojca tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić. Czy tęsknimy za takim
poznaniem? Czy w ogóle wierzymy, że możliwa jest miłosna więź z Bogiem, możliwa
w naszym przypadku? Bóg odkrywa swoje tajemnice przed tymi, którzy chcą
pozostać małymi, pokornymi i prostymi. I dlatego nie można sprowadzać wiary do
samych praktyk, albo do samodoskonalenia się, albo do zdobywania kolejnych
stopni etycznego i moralnego rozwoju. Wiara jest więzią z Jezusem, więzią
miłości i przyjaźni. Więzią, którą nie tyle się najpierw tworzy, ile raczej
pokornie się ją przyjmuje '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.