Jezus zobaczył celnika, imieniem Lewi, siedzącego w komorze celnej. Rzekł do niego: Pójdź za Mną. On zostawił wszystko, wstał i chodził za Nim. Potem Lewi wyprawił dla Niego wielkie przyjęcie u siebie w domu; a była spora liczba celników oraz innych, którzy zasiadali z nimi do stołu. Na to szemrali faryzeusze i uczeni ich w Piśmie i mówili do Jego uczniów: Dlaczego jecie i pijecie z celnikami i grzesznikami? Lecz Jezus im odpowiedział: Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem wezwać do nawrócenia sprawiedliwych, lecz grzeszników.
Ciekawe, co takiego zobaczył Lewi i co takiego usłyszał, że natychmiast zostawił wszystko i poszedł za Jezusem. Przestała się liczyć praca, przestały się liczyć pieniądze, przestały się liczyć konwenanse. On po prostu wstał i poszedł za Panem. Tajemnica powołania pozostanie tajemnicą, ale trzeba zauważyć, że Lewi był otwarty na głos Boży. Choć pewnie nie znał Jezusa, to w pewnym sensie już za Nim tęsknił. Jego praca, stanowisko nie dawały mu szczęścia i on dobrze o tym wiedział. Dlatego na jedno słowo Jezusa, zostawił wszystko. Widać zresztą, że na to czekał. Wiedział, że oto zaczyna się w jego życiu nowa era, a początkiem stała się uczta dla wszelkiej maści grzeszników '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.