Jezus wsiadł do łodzi, przeprawił
się z powrotem i przyszedł do swego miasta. I oto przynieśli Mu paralityka,
leżącego na łożu. Jezus, widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: „Ufaj, synu,
odpuszczają ci się twoje grzechy”. Na to pomyśleli sobie niektórzy z uczonych w
Piśmie: „On bluźni”. A Jezus, znając ich myśli, rzekł: „Dlaczego złe myśli
nurtują w waszych sercach? Cóż bowiem jest łatwiej powiedzieć:
"Odpuszczają ci się twoje grzechy", czy też powiedzieć: "Wstań i
chodź" ? Otóż żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę
odpuszczania grzechów”, rzekł do paralityka: „Wstań, weź swoje łoże i idź do
domu”. On wstał i poszedł do domu. A tłumy ogarnął lęk na ten widok i wielbiły
Boga, który takiej mocy udzielił ludziom.
Zdarza się nam mówić, że próbujemy
kogoś nawrócić, że wskazujemy komuś właściwą drogę, że dużo mówimy o Bogu, że
przypominamy o obowiązkach religijnych. Wszystko pięknie, jednak dzisiejsza
Ewangelia wskazuje nam na inne rozwiązanie. Jeśli mamy obok nas duchowego
paralityka, sparaliżowanego grzechem, to nie żądajmy od niego, by zachowywał
się jak zdrowy człowiek. Trzeba wziąć takiego człowieka na swoje ramiona i
zanieść go do Chrystusa. I co ważne, nie mamy tego robić sami. Św. Mateusz mówi: przynieśli Mu paralityka, a więc było ich kilku. Po to Pan Bóg stawia na naszej drodze innych ludzi,
byśmy tworzyli takie ratunkowe ekipy. Nie oceniać, nie mówić, nie wskazywać, tylko wspólnie zanieść go do
Pana '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.