Od góry Hor szli Izraelici w kierunku Morza Czerwonego, aby obejść ziemię Edom; podczas drogi jednak lud stracił cierpliwość. I zaczęli mówić przeciw Bogu i Mojżeszowi: Czemu wyprowadziliście nas z Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma chleba ani wody, a uprzykrzył się nam już ten pokarm mizerny. Zesłał więc Pan na lud węże o jadzie palącym, które kąsały ludzi, tak że wielka liczba Izraelitów zmarła. Przybyli więc ludzie do Mojżesza mówiąc: Zgrzeszyliśmy, szemrząc przeciw Panu i przeciwko tobie. Wstaw się za nami do Pana, aby oddalił od nas węże. I wstawił się Mojżesz za ludem. Wtedy rzekł Pan do Mojżesza: Sporządź węża i umieść go na wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu. Sporządził więc Mojżesz węża miedzianego i umieścił go na wysokim palu. I rzeczywiście, jeśli kogo wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża miedzianego, zostawał przy życiu.
Pamięć nasza bywa bardzo zawodna. Jak mówi psalmista, jeszcze w ustach mamy smak jednego cudu, gdy już marudzimy, że nie nadchodzi następny. I tak na okrągło. Byłaby w tym jakaś tragiczna powtarzalność, gdyby nie fakt, na który zwrócił uwagę papież Franciszek. Bóg nie męczy się przebaczaniem nam, to człowiek męczy się prośbą o miłosierdzie. Interesujące. Nudzi nas, i to bardzo szybko, przede wszystkim własna kruchość, ale co za tym idzie, nudzi nas, w pewnym sensie, taka Boża doskonałość. A przecież każdy grzech pali nas swym jadem jak wąż, choć nie zawsze od razu pojawia się ból. Mamy jednak pomoc. Trzeba jednak o nią poprosić '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.