Gdy Jezus wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: Synu Dawida, ulituj się nade mną! Jezus przystanął i rzekł: Zawołajcie go! I przywołali niewidomego, mówiąc mu: Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię. On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa. A Jezus przemówił do niego: Co chcesz, abym ci uczynił? Powiedział Mu niewidomy: Rabbuni, żebym przejrzał. Jezus mu rzekł: Idź, twoja wiara cię uzdrowiła. Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.
Mało zdecydowany jest ten tłum. Najpierw ucisza Bartymeusza, potem mówi: bądź dobrej myśli. Na szczęście niewidomy Bartymeusz widzi więcej, bo patrzy wzrokiem wiary. Dlatego nie przestaje wołać. On po prostu widzi Jezusa, a nie tłum wokół Niego. Warto podkreślić, że Bartymeusz uczy nas modlitwy i nie chodzi o samo wezwanie modlitwy jezusowej. On wie, czego chce - Panie, żebym przejrzał. Zastanów się, czy Ty wiesz, czego konkretnie chcesz, o co konkretnie Ci chodzi, z czym konkretnie przychodzisz do Jezusa. Pan naprawdę wylewa morze łask. To my ich nie przyjmujemy, bo sami do końca się nie rozumiemy '+' ks. Adam
Faktycznie trudno jest zdefiniować z czym konkretnie przychodzę do Jezusa. Co wybrać? Pragnę, aby Pan odmienił moje życie, wskazał drogę, zadziałał. W poniedziałek uświadomiłam sobie, że może się to wydarzyć naprawdę i co? Co ja z tym zrobię?, jak to będzie?... pytania, pytania pytania, i już powstaje tęsknota (żal) za tym w czym żyję, chociaż jest trudno i źle. Już sama nie wiem, takie to trudne.
OdpowiedzUsuńPo części może wynikać to z tego, że jednak chcemy postawić kropkę nad i. Niby wiemy, o co nam chodzi, ale jednak nie tak łatwo zgadzamy się na końcowy efekt. Trochę w tym naszej winy, ale dużo też działania zła. Bo jednak nasze zaufanie do Boga wzmacnia się każdą próbą, więc lepiej do tych prób nie dopuszczać. Boimy się stracić cokolwiek, nie pamiętając, że w Bogu, jeśli niby coś tracimy, to zyskujemy prawdziwe dobro. Bartymeusz mógł bać się zostawić to, do czego się przyzwyczaił, ale wtedy, nigdy nie doświadczyłby uzdrowienia. Stracił swoją rolę, stracił swoje miejsce i bezpieczeństwo, ale zyskał Bożą moc. Decyzja zawsze należy do nas.
Usuń