Jezus opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad
Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu. Przyprowadzili Mu
głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On wziął go na bok, z
dala od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a
spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: "Effatha", to
znaczy: Otwórz się. Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały
i mógł prawidłowo mówić. Jezus przykazał im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im
bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali. I przepełnieni zdumieniem
mówili: "Dobrze wszystko uczynił. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym
mowę".
O ile bycie głuchym, czy niemym fizycznie jest ciężkim
doświadczeniem w życiu człowieka i jego najbliższych, to o wiele poważniejszym
problemem jest, gdy człowiek staje się głuchoniemym religijnie, gdy jego serce
i dusza nie słyszą Boga i nic do Niego mówią. I takim głuchoniemym może być niestety
każdy z nas. Możemy zamknąć się na Pana Boga, niszcząc w ten sposób siebie i
więź miłości i wspólnoty z Panem Bogiem, do której każdy z nas został powołany,
co jest niejako naszą naturą, by odpowiadać Bogu swoim słowem na Jego słowo. Karl
Rahner mówił, że człowiek jest ze swej natury słuchaczem Słowa. Człowiek
spełnia się wtedy, gdy słucha Boga i odpowiada Mu swoim życiem '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.