Gdy Jezus siedział przy stole, jeden ze współbiesiadników
rzekł do Niego: Szczęśliwy jest ten, kto będzie ucztował w królestwie Bożym.
Jezus mu odpowiedział: Pewien człowiek wyprawił wielką ucztę i zaprosił wielu.
Kiedy nadszedł czas uczty, posłał swego sługę, aby powiedział zaproszonym:
Przyjdźcie, bo już wszystko jest gotowe. Wtedy zaczęli się wszyscy jednomyślnie
wymawiać. Pierwszy kazał mu powiedzieć: Kupiłem pole, muszę wyjść, aby je
obejrzeć; proszę cię, uważaj mnie za usprawiedliwionego. Drugi rzekł: Kupiłem
pięć par wołów i idę je wypróbować; proszę cię, uważaj mnie za
usprawiedliwionego. Jeszcze inny rzekł: Poślubiłem żonę i dlatego nie mogę przyjść.
Sługa powrócił i oznajmił to swemu panu. Wtedy rozgniewany gospodarz nakazał
słudze: Wyjdź co prędzej na ulice i zaułki miasta i wprowadź tu ubogich,
ułomnych, niewidomych i chromych. Sługa oznajmił: Panie, stało się, jak
rozkazałeś, a jeszcze jest miejsce. Na to pan rzekł do sługi: Wyjdź na drogi i
między opłotki i zmuszaj do wejścia, aby mój dom był zapełniony. Albowiem
powiadam wam: żaden z owych ludzi, którzy byli zaproszeni, nie skosztuje mojej
uczty.
Skąd my to znamy? Hiob mówi, że bojowaniem jest życie człowieka. I prawda. Wciąż mamy do roboty coś zupełnie innego. Tyle spraw, tyle zadań, tyle obowiązków. Tyle, że aż nie starcza na to, co naprawdę ważne. Pan nas zaprasza, ale nie zmusza. Zaproszenie nie obowiązuje w nieskończoność. Uczta w końcu nadejdzie. A jeśli to będzie jutro? A jeśli dzisiaj? Wciąż nieprzygotowany? Trzeba wiedzieć, co jest ważne '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.