Pewien człowiek zbliżył się do Jezusa i padając przed Nim na
kolana, prosił: "Panie, zlituj się nad moim synem! Jest epileptykiem i
bardzo cierpi; bo często wpada w ogień, a często w wodę. Przyprowadziłem go do
Twoich uczniów, lecz nie mogli go uzdrowić". Na to Jezus odrzekł: "O
plemię niewierne i przewrotne! Jak długo jeszcze mam być z wami; jak długo mam
was znosić? Przyprowadźcie Mi go tutaj!" Jezus rozkazał mu surowo, i zły duch
opuścił go. Od owej pory chłopiec odzyskał zdrowie. Wtedy uczniowie podeszli do
Jezusa na osobności i zapytali: "Dlaczego my nie mogliśmy go
wypędzić?" On zaś im rzekł: "Z powodu małej wiary waszej. Bo
zaprawdę, powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy,
powiecie tej górze: „Przesuń się stąd tam!”, a przesunie się. I nic nie będzie
dla was niemożliwego".
Grzech
niszczy człowieka i sprowadza na niego cierpienie. Nawet jeśli człowiek lubi grzeszyć, nawet jeśli sprzymierzył się z grzechem, to
i tak jest niszczony. Czasem zbyt pobłażamy grzechowi, zwłaszcza u bliskich, u przyjaciół,
nie chcąc się narażać, nie chcąc zrobić im przykrości. Czy to jest prawdziwa
troska? Zgadzamy się na to, by ktoś cierpiał, bo grzech nie zrodzi dobra. Zgadzając
się na grzech, zgadzamy się na to, że nasi bliscy odrzucają zbawienie. Oni
muszą to wiedzieć, ktoś im to musi powiedzieć. Nie da się być szczęśliwym w
grzechu, jeśli grzech nie jest oddany Jezusowi. Bóg naprawdę z grzechem sobie poradzi, bo nieskończone jest Jego
miłosierdzie '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.