Gdy Jezus i Jego uczniowie się przeprawili, przypłynęli do ziemi
Genezaret i przybili do brzegu. Skoro wysiedli z łodzi, zaraz Go
poznano. Ludzie biegali po całej owej okolicy i zaczęli znosić na
noszach chorych, tam gdzie, jak słyszeli, przebywa. I gdziekolwiek
wchodził do wsi, do miast czy osad, kładli chorych na otwartych
miejscach i prosili Go, żeby choć frędzli u Jego płaszcza mogli się
dotknąć. A wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie.
Pewnie gdybym żył w czasach Pana Jezusa, biegałbym jak tamci ludzie, znosząc ludzi do Niego. Ale po krótkim namyśle rodzą się dwa wnioski. Po pierwsze: także dzisiaj Jezus jest obecny i chorzy doznają uzdrowienia, więc nie ma sensu żałować, że żyjemy teraz a nie dwa tysiące lat temu. Po drugie: gdybym miał szansę spotkania Jezusa w taki sposób jak Jemu współcześni, to z moim obecnym doświadczeniem nie chciałbym stracić ani sekundy, więc nie biegałbym wcale, byle tylko być przy Nim. Przecież Pan wie o wszystkim, więc ja mógłbym oddać się całkowicie byciem przy Nim, byciem z Nim. No, to takie słabe, ludzkie marzenia. Jedno wiem na pewno. Pan jest blisko. Jemu więc chwała i cześć na wieki '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.