Amalekici przybyli, aby walczyć z Izraelitami w Refidim.
Mojżesz powiedział wtedy do Jozuego: "Wybierz sobie mężów i wyruszysz z
nimi na walkę z Amalekitami. Ja jutro stanę na szczycie góry z laską Boga w
ręku". Jozue spełnił polecenie Mojżesza i wyruszył na walkę z Amalekitami.
Mojżesz, Aaron i Chur wyszli na szczyt góry. Jak długo Mojżesz trzymał ręce
podniesione do góry, Izrael miał przewagę. Gdy zaś ręce opuszczał, miał
przewagę Amalekita. Gdy ręce Mojżesza zdrętwiały, wzięli kamień i położyli pod
niego, i usiadł na nim. Aaron i Chur podparli zaś jego ręce, jeden z tej, a
drugi z tamtej strony. W ten sposób aż do zachodu słońca były jego ręce stale
wzniesione wysoko. I tak zdołał Jozue pokonać Amalekitów i ich lud ostrzem
miecza.
Prawdziwa walka nie odbywała się wśród wojowników, ale w posłuszeństwie Bogu. Naród wybrany uczył się tego posłuszeństwa przez wieki, doświadczając swojej słabości tam, gdzie upatrywał siły. Życie nasze nie jest naszą walką, naszym staraniem, naszym trudem. Ma być przede wszystkim miłosnym byciem z Panem. I nie potrzeba do tego potęgi, ani zbrojnej armii. Potrzeba wolności '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.