Pewien faryzeusz zaprosił Jezusa do siebie na obiad. Poszedł więc i
zajął miejsce za stołem. Lecz faryzeusz, widząc to, wyraził zdziwienie, że nie
obmył wpierw rąk przed posiłkiem. Na to rzekł Pan do niego: "Właśnie wy,
faryzeusze, dbacie o czystość zewnętrznej strony kielicha i misy, a wasze
wnętrze pełne jest zdzierstwa i niegodziwości. Nierozumni! Czyż Stwórca
zewnętrznej strony nie uczynił także wnętrza? Raczej dajcie to, co jest
wewnątrz, na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was czyste".
Dzisiejsza Ewangelia musi trafić
prosto w nasze serce, by zburzyć to wszystko, co jest ludzką naleciałością,
ludzkim wyobrażeniem, oczekiwaniem, a co nie prowadzi do Pana. Można czasem
uspokajać siebie naprędce odmówioną modlitwą, przeczekaną Eucharystią czy
niedbale rzuconą jałmużną. Ale czy to rzeczywiście zrodzi w nas Chrystusowy
pokój? Jako dzieci swoich czasów, w pierwszym rzędzie dbamy o to, co nadaje
natychmiastowy i najlepiej spektakularny efekt. Reszta wydaje się nie być warto
wysiłku. Ale Boże dzieła mają swój rytm. I nie da się go przestawić na
światowy. Na szczęście. Żyjemy w tym świecie, ale nie jesteśmy z tego świata.
Zapominając o tym, skazujemy się na powtarzanie faryzejskiej ślepoty. Łatwo
można dać się uwieść przekonaniu o własnej sprawiedliwości. Ale ile w tym
przekonaniu prawdy, że o tyle jesteśmy ludźmi, o ile wracamy do Boga?
Wspominana dziś w liturgii św. Teresa od Jezusa mówiła: Nasze życie? Kiepski
nocleg w niewygodnej gospodzie. Bóg sam wystarczy '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.