Jezus przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i
rzekł im: "Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie,
niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje
życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je.
Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę
utracić? Bo cóż może dać człowiek w zamian za swoją duszę? Kto się bowiem Mnie
i słów moich zawstydzi przed tym pokoleniem wiarołomnym i grzesznym, tego Syn
Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swojego razem z
aniołami i świętymi". Mówił im także: "Zaprawdę, powiadam wam:
Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą królestwo Boże
przychodzące w mocy".
Ostatnie zdanie z dzisiejszej Ewangelii jest nieco zagadkowe. Niektórzy odnoszą je do ostatecznego przyjścia Chrystusa, inni do przemienienia na Górze Tabor, które dokonało się zaledwie sześć dni później od opisanego dzisiaj wydarzenia. Żeby wyjaśnić tę zagadkę, trzeba najpierw spytać oto, co jest dowodem, znakiem nadejścia Królestwa Bożego. W kontekście nauki Jezusa trzeba wskazać na Jego mękę, śmierć i zmartwychwstanie. Patrząc na Krzyż Chrystusa, można być pewnym, że Królestwo Boże nadeszło. Tyle że nie wszyscy je 'ujrzą'. I nie chodzi tu o problem odległości czasowej, ale o wzrok wiary. Niektórzy ze słuchaczy Jezusa zobaczyli Go na Krzyżu, słyszeli o Jego zmartwychwstaniu i nie uwierzyli. I to samo odnosi się do ludzi wszystkich czasów. Patrzą wszyscy, ale nie wszyscy widzą. Jedni ujrzą Królestwo, inni nie. I to przesądzi o tym, kto zazna śmierci wiecznej, a kto nie '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.