Jezus wędrował przez miasta i wsie, nauczając i głosząc Ewangelię o
królestwie Bożym. A było z Nim Dwunastu oraz kilka kobiet, które uwolnił
od złych duchów i od słabości: Maria, zwana Magdaleną, którą opuściło
siedem złych duchów; Joanna, żona Chuzy, zarządcy u Heroda; Zuzanna i
wiele innych, które im usługiwały ze swego mienia.
Kiedy tak wpatruję się w słowa Ewangelii, to myślę, że Pan Jezus, mimo że kocha nas bezinteresownie, to jednak docenia nasze ludzkie dowody miłości. Ci, którzy Mu towarzyszyli w drodze, nie robili niczego z przymusu, z obowiązku. Po prostu szli za Nim, bo Go pokochali. I myślę teraz, jak to jest z nami. Tyle rzeczy 'musimy', tyle rzeczy 'wypada' zrobić. A przecież lepiej zacząć od miłości. Ktoś spyta: no niby jak mam zacząć kochać, przecież się nie zmuszę. Tak, to prawda, ale miłość to nie uczucie, to decyzja, postawa, by chcieć czyjegoś dobra, chcieć kogoś obdarować. Kocham Boga to nie znaczy, że mówię, ale, że chcę - moja decyzja, by obdarować (paradoksalnie!) Pana ludzką miłością '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.