Następnie wyznaczył jeszcze innych siedemdziesięciu dwóch i
wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam
przyjść zamierzał. Powiedział też do nich: żniwo wprawdzie wielkie, ale
robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje
żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki. Nie noście z sobą trzosa
ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie! Gdy do jakiego
domu wejdziecie, najpierw mówcie: Pokój temu domowi! Jeśli tam mieszka człowiek
godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was. W tym
samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają: bo zasługuje robotnik na swoją
zapłatę. Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i
przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i
mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Boże.
Jaki jest sens modlitwy, np. o powołania, skoro Pan sam zatroszczy się o swój Kościół? No właśnie. Wciąż dźwięczy mi pytanie z niedzielnej Ewangelii: czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę, gdy przyjdzie? Jezus czuwa nad nami i to nie On potrzebuje naszej wiary, to my jej potrzebujemy. bo, jak mówi prefacja mszalna - nasze hymny pochwalne niczego nie dodają Bogu, ale się przyczyniają do naszego zbawienia. Nasza modlitwa - może to zabrzmieć szokująco - nie jest potrzebna Bogu. Ale kiedy się modlimy, On się cieszy, bo kroczymy właściwą drogą, bo wybieramy szczęście. Pan dokładnie wie, co robić. Może zatem trzeba Go po prostu zacząć słuchać? Z błogosławieństwem '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.