Jezus odpowiedział swoim uczniom przypowieść o tym, że
zawsze powinni modlić się i nie ustawać: W pewnym mieście żył sędzia, który
Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa,
która przychodziła do niego z prośbą: Obroń mnie przed moim przeciwnikiem.
Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: Chociaż Boga się nie
boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta
wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała
mnie. I Pan dodał: Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg, czyż
nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i
czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę.
Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?
Czy możliwa jest nieustanna modlitwa? Czy zatem trzeba rzucić teraz wszystko i zająć się tylko modlitwą? Otóż, warto sięgnąć do dzisiejszego pierwszego czytania. My też możemy unieść ręce przed Bogiem: naszym życiem, naszą pracą, odpoczynkiem, modlitwą, radością i smutkiem. Chodzi o znalezienie sposobu na uniesione ręce. Wiadomo, trzeba pracować, trzeba dopilnować wielu obowiązków. Jednak, żeby zwyciężyć, trzeba przede wszystkim posłuchać Boga i zdobyć się na wysiłek uniesionych rąk. Nie dajesz rady sam, postaraj się o pomocników, jak Mojżesz, ale walcz, aż do zwycięstwa '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.