W tym czasie przyszli niektórzy faryzeusze i rzekli Mu:
Wyjdź i uchodź stąd, bo Herod chce Cię zabić. Lecz On im odpowiedział: Idźcie i
powiedzcie temu lisowi: Oto wyrzucam złe duchy i dokonuję uzdrowień dziś i
jutro, a trzeciego dnia będę u kresu. Jednak dziś, jutro i pojutrze muszę być w
drodze, bo rzecz niemożliwa, żeby prorok zginął poza Jerozolimą. Jeruzalem,
Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są
posłani. Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta pod
skrzydła, a nie chcieliście. Oto dom wasz [tylko] dla was pozostanie. Albowiem
powiadam wam, nie ujrzycie Mnie, aż <nadejdzie czas, gdy> powiecie:
Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie.
Jezus wypełnia wszystko co do joty (a propos - jota to najmniejsza litera alfabetu hebrajskiego). Doświadczenie Jego ofiary zależy od nas. Bo Jezus daje wszystko i uzdalnia człowieka do relacji z Nim na wszelki możliwy sposób. Jednak ostateczna decyzja należy do nas. Część faryzeuszów czyhała na życie Jezusa, a część ostrzegła Go przed niebezpieczeństwem. I tak jest teraz. I tak jest w nas. Pragniemy Boga i równocześnie odwracamy się do Niego plecami. Potrzeba pokory, by doczekać chwili, gdy wykrzykniemy: Błogosławiony... '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.