Pasterze pośpiesznie udali się do Betlejem i znaleźli
Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym,
co im zostało objawione o tym Dziecięciu. A wszyscy, którzy to słyszeli,
dziwili się temu, co im pasterze opowiadali. Lecz Maryja zachowywała wszystkie
te sprawy i rozważała je w swoim sercu. A pasterze wrócili, wielbiąc i
wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to było
powiedziane. Gdy nadszedł dzień ósmy i należało obrzezać Dziecię, nadano Mu
imię Jezus, którym Je nazwał anioł, zanim się poczęło w łonie Matki.
W pewnym stopniu rozbrzmiewa tu zapowiedź góry Tabor.
Człowiek chce zatrzymać najlepsze chwile na zawsze, chcemy, by czas zatrzymał
się na tym, co piękne, co zachwyca, co daje szczęście. Ale wiara rozwija się,
gdy jest przekazywana. Z chwilą, gdy chcemy zamknąć Boga w sobie, dla siebie,
już Go straciliśmy, albo tak naprawdę nie spotkaliśmy Go. Spotkanie z Bogiem,
to oczywiste, rodzi w nas radość, euforię, daje siłę, napełnia mocą, ale to
wszystko po to, by wrócić do świata, do swoich obowiązków i nie stać się tym
światem, nie zlać się z nim w jedno, ale pozostać solą tej ziemi. Można
podejrzewać, że gdy pasterze ujrzeli Dzieciątko Jezus, doświadczyli Bożej
niezwykłości, to pewnie chcieliby zatrzymać tę chwilę na zawsze, może i mieli
jakieś wyobrażenia o Nowonarodzonym. Podobnie jak uczniowie do Emaus, którzy
zawiedzeni mówią: a myśmy się spodziewali. I w naszym życiu nie brakuje różnych
oczekiwań. Nosząc w sobie doświadczenie Bożej obecności, tej chwili, gdy Bóg
wszedł w nasze życie, chcemy sami pisać dalszy scenariusz, wiedząc z góry, co
jak powinno wyglądać. Boimy się zaryzykować. Z góry zakładamy, jak Pan Bóg
powinien działać, jakie uczucia powinny się w nas rodzić, jakie obowiązki
powinniśmy spełniać, jakie doświadczenia powinny nas spotykać. Boimy się, że to
co nieznane nam, zburzy nasz ludzki porządek, wprowadzi chaos, nad którym nie
zapanujemy. A przecież Pan Bóg sam daje pokój i łaskę. Mamy wciąż powracać do
swoich obowiązków, do swojego szarego, prostego życia, do tego rozkrzyczanego
świata, by właśnie w tym wszystkim ofiarować się Bogu, to znaczy zaufać, że
naprawdę nie wiem wszystkiego najlepiej. I dopiero wtedy można stać się światłem
dla świata, wielbiąc i wysławiając Boga za Jego miłość '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.