Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój
smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i
podeptanie przez ludzi. Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto
położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na
świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu. Tak niech świeci wasze
światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego,
który jest w niebie.
Chrystus nazywa chrześcijan „solą dla ziemi” oraz „światłem
dla świata”. Właściwie brzmi to bardziej jak nakaz i zadanie niż jak zachęta
lub propozycja. Wydaje się jednak, iż my dzisiaj powyższe słowa Jezusa
rozumiemy jako ewentualną propozycję dla siebie i to niezbyt zobowiązującą.
Albo widzimy je jako życzenie, by kiedyś (kiedy?) być ową solą i światłem. W
końcu widzimy te słowa Jezusa jako Jego pochwałę, że jesteśmy niejako ustanowieni
przez Niego solą i światłem. W konsekwencji czerpiemy satysfakcję, spełnienie,
a nawet poczucie dumy z samego faktu bycia chrześcijaninem, a nie z tego, że
faktycznie coś robimy. Jak zatem wypełnić ten nakaz Chrystusa, by nie nadawać
się tylko na wyrzucenie? Przede wszystkim mamy zachować świadomość, że smak
soli, czy blask światła nie pochodzą od nas samych. Tyle w nas smaku, tyle w
nas światła, na ile sami czerpiemy z Boga. Tylko Jezus jest prawdziwą
światłością świata, dającą światło tym, którzy je przyjmują, jak powie św. Jan:
w Nim było życie, a życie było światłością ludzi. Także pierwsze słowa, jakie w
Biblii wypowiada Bóg to właśnie wezwanie: niech stanie się światłość. Tylko Bóg
rozprasza ciemności świata, ciemności grzechu, zła i lęku, sprawiając, że także
my możemy mieć udział w Jego świetle, także nasze życie może stawać się
przekazywaniem Bożego światła, Bożego smaku '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.