Jeszcze nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc
przeciw grzechowi, a zapomnieliście o upomnieniu, z jakim się zwraca do was,
jako do synów: Synu mój, nie lekceważ karania Pana, nie upadaj na duchu, gdy On
cię doświadcza. Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego
za syna przyjmuje. Trwajcież w karności! Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi.
Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił? Wszelkie karcenie na razie
nie wydaje się radosne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go
doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości. Dlatego wyprostujcie opadłe ręce i
osłabłe kolana! Proste czyńcie ślady nogami, aby kto chromy nie zbłądził, ale
był raczej uzdrowiony. Starajcie się o pokój ze wszystkimi i o uświęcenie, bez
którego nikt nie zobaczy Pana. Baczcie, aby nikt nie pozbawił się łaski Bożej,
aby jakiś korzeń gorzki, który rośnie w górę, nie spowodował zamieszania, a
przez to nie skalali się inni.
Tak to już jest, że nasze problemy zawsze wydają się nam największe. Ale zobacz, że mimo tylu trudów, bólu, cierpienia i trudu wciąż możesz usłyszeć: jeszcze nie do przelewu krwi. Nie przyjmuj trudu tego życia jako kary, albo jako umęczenia. W planie Boga wszystko może obrócić się ku dobru. Dużo zależy od Ciebie. Nie zmienisz treści problemów, ale możesz zmienić ich ciężar. Spróbuj właśnie dzisiaj spojrzeć na swoje życie jako na owoc Bożej miłości. Jak Ci to idzie? Z czym masz największy problem? Oddaj to Jezusowi '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.