Jezus przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i rzekł im:
Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż
swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto
straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je. Cóż bowiem za korzyść
stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić? Bo cóż może dać
człowiek w zamian za swoją duszę? Kto się bowiem Mnie i słów moich zawstydzi
przed tym pokoleniem wiarołomnym i grzesznym, tego Syn Człowieczy wstydzić się
będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swojego razem z aniołami świętymi. Mówił
także do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie
zaznają śmierci, aż ujrzą królestwo Boże przychodzące w mocy.
Po odkryciu przed Apostołami
prawdy o swoim posłannictwie, Jezus wskazuje na tożsamość swoich uczniów. Ta
swoista definicja poprzedzona jest jednym z najpiękniejszych wyznań miłości.
Nie znajdziemy tu słów: musisz, powinieneś, trzeba. Jezus mówi: jeśli kto chce.
Przylgnięcie do Jezusa ma wynikać z wolnej decyzji człowieka. Bóg nie chce mieć
przed sobą niewolników, służących czy najemników. Bóg czyni nas swymi
przyjaciółmi. Obdarza przyjaźnią, ale do niej nie zmusza. Podstawą naszej więzi
z Bogiem jest wolność, bo dopiero w niej nasze czyny nabierają właściwego
znaczenia. Dopiero będąc wolnym człowiek może wypełnić wskazania Jezusa: a więc
– pójść za Nim, zaprzeć się samego siebie, wziąć swój krzyż i naśladować Go.
Droga ucznia jest ściśle związana z drogą Nauczyciela. Jezus nie każe nam
szukać nowych tras, tworzyć nowych połączeń na mapie naszej codzienności. Życie
chrześcijanina ma być kroczeniem po śladach Pana. Nie da się pójść za Jezusem,
jeśli się go wpierw nie pozna. Nie da się zaprzeć samego siebie, jeśli nie
znajdzie się oparcia w Bogu, nie da się wreszcie unieść krzyża bez pomocy Tego,
który na Krzyżu zwyciężył. Jezus daje nam swoje Słowo, które jasno i konkretnie
wskazuje nam drogę, ale równocześnie daje siłę do podjęcia tej drogi. Jedyną
przeszkodą jesteśmy tak naprawdę my sami, bo jak powie znany biblista, włoski
jezuita Silvano Fausti: najtrudniejszą do przyjęcia sprawą jest akceptacja, że
nasze zło mogłoby być w pełni trwałym miejscem Jego łaski. Nasze życie jest
więc ciągłym wyborem tu i teraz, wyborem wierności lub niewierności wobec
Jezusa i Jego Ewangelii '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.