Jezus powiedział do swoich uczniów: «Wy jesteście solą
ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie
przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Wy jesteście światłem
świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też lampy i
nie umieszcza pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciła wszystkim, którzy są
w domu. Tak niech wasze światło jaśnieje przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre
uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie».
Wielorako można odczytać chrystusowe nazwanie swych uczniów „solą
ziemi” oraz „światłem świata”. Z jednej strony jest to jak nadanie nowej
tożsamości, z drugiej brzmi jak nakaz i zadanie, z jeszcze innej jak zachęta
lub propozycja. Wydaje się jednak, iż to najbardziej trafione rozumienie będzie
dotyczyło zadania. Bo na to wskazują słowa o wyrzuceniu bezużytecznej soli. Co sprawia,
że jako chrześcijanie stajemy się bez smaku, że stajemy się nijacy? Przede
wszystkim nasza letniość. Wielokrotnie w Biblii odnajdujemy przestrogę przed
bylejakością. Człowiek ma być wyrazisty, bo nie został stworzony jako
bezkształtna masa, jako mdły byt. Człowiek ma odzwierciedlać w sobie piękno i
harmonię Boga. A skoro odzwierciedlać, to znaczy, że nasze wewnętrzne lustro
musi być nakierowane na Boga. Nie będziemy słoni przez to, że się sami
postaramy. Nasz smak płynie z Boga, a nie z nas. Nasz smak to życie
sakramentalne, nasz smak to autentyczna modlitwa, nasz smak to wdzięczność
wobec Boga, nasz smak to chrześcijańska radość. Tyle w nas smaku, tyle w nas
światła, na ile sami czerpiemy z Boga '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.