Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A /był tam/ pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu. Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy, widząc to, szemrali: Do grzesznika poszedł w gościnę. Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie. Na to Jezus rzekł do niego: Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło.
Czy wszedłbyś na drzewo, żeby zobaczyć Jezusa? :) No dobra, to może być nieco trudne. Zatem, czy zdobyłbyś się na jakieś szaleństwo dla Pana? Tęsknisz za szczególną bliskością Jezusa, ale nie zawsze robisz wszystko, co w Twojej mocy; ba, czasem robisz naprawdę mało. Nie chodzi mi o to, by Cię oceniać, nie moja to rola. Chcę zwrócić Twoją uwagę na to, że Pan błogosławi wielkim pragnieniom. Kiedy zapragniesz Boga tak, że będziesz gotowy wejść na drzewo, że skoczysz ze spadochronem, że pójdziesz pieszo do Rzymu, że każdego dnia pół godziny spędzisz na adoracji Najświętszego Sakramentu - mimo zmęczenia, mimo obaw, mimo wątpliwości, mimo wszystko - Pan będzie na Ciebie czekał i zrozumiesz, że zbawienie stało się udziałem Twojego domu '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.