Uczniowie byli w drodze, zdążając do Jerozolimy, Jezus
wyprzedzał ich, tak że się dziwili; ci zaś, którzy szli za Nim, byli strwożeni.
Wziął znowu Dwunastu i zaczął mówić im o tym, co miało Go spotkać: Oto idziemy
do Jerozolimy. Tam Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w
Piśmie. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą poganom. I będą z Niego szydzić,
oplują Go, ubiczują i zabiją, a po trzech dniach zmartwychwstanie. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu
służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu.
Przelotne spojrzenie na chrześcijaństwo może dać złudzenie, że cierpienie jest koniecznym elementem wiary. Jezus spieszy się do Jerozolimy, gdzie umrze, a reszta idzie za nim strwożona. Tyle zobaczy ten, kto wierzy sobie. Inni mogą zobaczyć, że Jezus idzie wypełnić Godzinę Miłości. Wiedzie ona przez cierpienie, ale nie tylko. Jego Miłość objawia się w cudach, w nauce, w przykładzie życia i także w cierpieniu. I my także mamy się spieszyć do cierpienia, do trudu, do problemów, ale nie dla nich samych, ale tylko wtedy, gdy prowadzą nas do naszej Godziny '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.