Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono
było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie
stało, co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a
światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła. Pojawił się człowiek
posłany przez Boga, Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby
zaświadczyć o Światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on
światłością, lecz posłanym, aby zaświadczyć o Światłości. Była Światłość
prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. Na świecie
było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do
swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je
przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię
Jego, którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się
narodzili. Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami. I oglądaliśmy Jego
chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy. Jan
daje o Nim świadectwo i głośno woła w słowach: „Ten był, o którym powiedziałem:
Ten, który po mnie idzie, przewyższył mnie godnością, gdyż był wcześniej ode
mnie”. Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali łaskę po łasce. Podczas gdy Prawo
zostało nadane przez Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa.
Boga nikt nigdy nie widział. Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim
pouczył.
Ten, kto chce zobaczyć w Betlejem miejsce narodzin Jezusa, musi się
schylić. Wejście do Bazyliki Narodzenia ma bowiem niecałe półtora metra wysokości.
Kiedyś było znacznie większe, ale przybywający tu średniowieczni władcy mieli
niestety w zwyczaju wjeżdżać na koniach do wnętrza kościoła; zmniejszenie
otworu miało to uniemożliwić. Możni panowie musieli więc schodzić z konia,
jeśli chcieli dostać się do groty narodzenia.
I tak to niskie wejście nabrało
głębokiej wymowy; do dziś mówi każdemu pielgrzymowi: Człowieku, kimkolwiek byś
nie był, pochyl się nad tą wielką tajemnicą! Tylko ten, kto się uniży,
umniejszy, stanie się jak dziecko, może zbliżyć się do Dziecięcia, które się tu
narodziło, do Wcielonego Boga i tylko ten zrozumie, co to znaczy, że Bóg stał
się Człowiekiem. Papież Benedykt XVI tak mówił w czasie jednej z homilii:
Wydaje mi się, że w tym przejawia się głębsza prawda, i chcemy, by ona nas poruszyła
w tę Świętą Noc: jeśli chcemy znaleźć Boga, który ukazał się jako dziecko,
musimy zsiąść z konia naszego «oświeconego» rozumu. Musimy porzucić nasze
fałszywe pewności, naszą intelektualną pychę, która uniemożliwia nam
dostrzeżenie bliskości Boga. Kiedy już postaram się uświadomić sobie tę
niezwykłą tajemnicę, kiedy pokornie popatrzę na Jezusa jak na Zbawcę, który
rzeczywiście ma moc zmienić moje życie, to co robić? Św. Jan Apostoł we wstępie
do swojej Ewangelii pisze: Wszystkim, którzy je przyjęli dało moc, aby się
stawali. Narodziny Jezusa w naszym życiu to nie jakaś chwila, która mija
bezpowrotnie. Jezus daje łaskę, która ma nam pomóc zmieniać się przez całe
życie, ma nam pomóc nieustannie stawać się dzieckiem Bożym, dorastać, dojrzewać
do roli dziecka Bożego, uświęcać się przez wszystkie swoje słowa, swoje czyny,
swoje wybory, aż do ostatecznego spotkania Chrystusa twarzą w twarz '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.