To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie
cierpienia. Do tego bowiem jesteście powołani. Chrystus przecież również
cierpiał za was i zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami. On
grzechu nie popełnił, a w Jego ustach nie było podstępu. On, gdy Mu
złorzeczono, nie złorzeczył, gdy cierpiał, nie groził, ale oddawał się Temu,
który sądzi sprawiedliwie. On sam, w swoim ciele poniósł nasze grzechy na
drzewo, abyśmy przestali być uczestnikami grzechów, a żyli dla sprawiedliwości
- Krwią Jego zostaliście uzdrowieni. Błądziliście bowiem jak owce, ale teraz
nawróciliście się do Pasterza i Stróża dusz waszych.
W chrześcijańskim przeżywaniu cierpienia nacisk położony jest nie na samym cierpieniu, ale na dobru. Samo cierpienie owocu nie przyniesie, ale złączone z Chrystusem, w przedziwny sposób, może zacząć nas zmieniać. Nie znaczy to, że potrzebne jest cierpienie, żeby człowiek się rozwijał. Nie! Najlepiej, gdyby cierpienia w ogóle nie było. Jednak skoro jest i skoro nie zawsze mamy na nie wpływ, to nie musi nas niszczyć. Warto starać się o poszerzania swojego wzroku wiary. Nie od razu musi się nam to udać. Czasem potrzeba naprawdę długiego trenowania. Jednak ważne, żeby zacząć, żeby spróbować. Nie tym, to następnym razem, ale żeby zacząć '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.