Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów,
aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili. A oto zjawił się przed Nim pewien
człowiek chory na wodną puchlinę. Wtedy Jezus zapytał uczonych w Prawie i
faryzeuszów: "Czy wolno w szabat uzdrawiać, czy też nie?" Lecz oni
milczeli. On zaś dotknął go, uzdrowił i odprawił. A do nich rzekł: "Któż z
was, jeśli jego syn albo wół wpadnie do studni, nie wyciągnie go zaraz, nawet w
dzień szabatu?" I nie zdołali Mu na to odpowiedzieć.
Kto doświadczył Bożego miłosierdzia, z ufnością
będzie rzucał się w ramiona Ojca nie jeden raz, ale za każdym razem, gdy
uświadomi sobie swoją małość. Ten, kto patrzy na siebie, będzie zwlekał z
powrotem do Boga, bo nie będzie mógł pogodzić się z myślą, że sam siebie zawiódł.
To dlatego faryzeusze nie chcieli przyjąć nauki Jezusa, bo nie chcieli przyjąć
prawdy o sobie, nie chcieli uznać, że nie są doskonali, samowystarczalni, że
sami z siebie nie zasługują na nagrodę, że potrzebują Bożej łaski. Nie pomoże
zachowanie szabatu, jeśli nie pamięta się, kto stoi za szabatem. Nam też nie
pomogą modlitwy, nowenny, litanie, jeśli zapomnimy, o Kogo w tym wszystkim chodzi '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.