Gdy Jezus mówił, pewien zwierzchnik synagogi przyszedł do
Niego i, oddając pokłon, prosił: „Panie, moja córka dopiero co skonała, lecz
przyjdź i włóż na nią rękę, a żyć będzie”. Jezus wstał i wraz z uczniami
poszedł za nim. Wtem jakaś kobieta, która dwanaście lat cierpiała na krwotok,
podeszła z tyłu i dotknęła się frędzli Jego płaszcza. Bo sobie mówiła: „żebym
się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa”. Jezus obrócił się, i widząc
ją, rzekł: „Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła”. I od tej chwili kobieta była
zdrowa. Gdy Jezus przyszedł do domu zwierzchnika i zobaczył fletnistów oraz
tłum zgiełkliwy, rzekł: „Usuńcie się, bo dziewczynka nie umarła, tylko śpi”. A
oni wyśmiewali Go. Skoro jednak usunięto tłum, wszedł i ujął ją za rękę, a
dziewczynka wstała. Wieść o tym rozeszła się po całej tamtejszej okolicy.
Nowości Jezusa może zakosztować ten, kto przychodzi do Niego,
jak zwierzchnik synagogi. Nasze codzienne życie ma stać się właśnie takim
nieustannym przychodzeniem do Jezusa. Nie chodzi tylko o codzienną modlitwę,
ale o oddawanie Bogu na bieżąco tego, co się dzieje, zapraszanie Go do
najbardziej prozaicznych spraw naszej codzienności. W tym przychodzeniu do
Jezusa, należy oddawać Mu pokłon, a więc przyjąć postawę uniżenia i wyznania
wiary w Jego Bóstwo. To mogą być nawet krótkie akty strzeliste, które
przypominają nam, do Kogo należymy, Kim jest Ten, który nas powołuje, który
wzywa nas do Siebie. I dopiero z tego ma rodzić się prośba. I nie jest to
żądanie rozkapryszonego dziecka, ale pełne zaufania oddanie się Bogu '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.