Owego dnia Jezus wyszedł z domu i usiadł nad jeziorem. Wnet
zebrały się koło Niego tłumy tak wielkie, że wszedł do łodzi i usiadł, a cały
lud stał na brzegu. I mówił im wiele w przypowieściach tymi słowami: "Oto
siewca wyszedł siać. A gdy siał, jedne ziarna padły na drogę, nadleciały ptaki
i wydziobały je. Inne padły na grunt skalisty, gdzie niewiele miały ziemi; i
wnet powschodziły, bo gleba nie była głęboka. Lecz gdy słońce wzeszło,
przypaliły się i uschły, bo nie miały korzenia. Inne znowu padły między
ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je. Inne wreszcie padły na ziemię
żyzną i plon wydały, jedno stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne
trzydziestokrotny. Kto ma uszy, niechaj słucha!"
Ciekawa jest wzmianka o tym, że Jezus wszedł do łodzi, a
ludzie zostali na brzegu. Co ona nam mówi? Tłumy natychmiast gromadzą się przy
Jezusie. Ludzie zapewne słyszeli o uzdrowieniach, o wypędzeniu złych duchów, o różnych
cudach. Pewnie, tak samo jak i my, chcieli zobaczyć coś spektakularnego na
własne oczy. Ludzie chcą cudu, ale niekoniecznie chcą pełnić wolę Ojca. Na to
Jezus nie może się zgodzić. Dlatego wsiada do łodzi, która już za chwilę
wypłynie na głębię. Życie z Jezusem ma być wypływaniem na głębię. Nie
doświadczymy piękna wiary, zostając na brzegu i czekając na cuda '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.