Gdy Jezus i uczniowie Jego się przeprawili, przypłynęli do
ziemi Genezaret i przybili do brzegu. Skoro wysiedli z łodzi, zaraz Go
rozpoznano. Ludzie biegali po całej owej okolicy i zaczęli znosić na noszach
chorych tam, gdzie jak słyszeli, przebywa. I gdziekolwiek wchodził do wsi, do
miast czy osad, kładli chorych na otwartych miejscach i prosili Go, żeby ci
choć frędzli u Jego płaszcza mogli dotknąć. A wszyscy, którzy się Go dotknęli,
odzyskiwali zdrowie.
Nie wystarczy być obok Jezusa, nie wystarczy rozłożyć się na
otwartej przestrzeni. Potrzeba dotyku, a więc osobistej decyzji o tym, że nie
chcemy automatyzmu, rutyny, zwyczajowości, ale widzimy w Jezusie Osobę, którą
się kocha i przez którą jest się kochanym. Nie pomożemy innym, jeśli będziemy
wskazywać na Jezusa, ale sami nigdy Go nie dotkniemy '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.