Jezus zobaczył celnika, imieniem Lewi, siedzącego na komorze
celnej. Rzekł do niego: «Pójdź za Mną!». On zostawił wszystko, wstał i z Nim
poszedł. Potem Lewi wydał dla Niego wielkie przyjęcie u siebie w domu; a był
spory tłum celników oraz innych ludzi, którzy zasiadali z nimi do stołu. Na to
szemrali faryzeusze i uczeni ich w Piśmie, mówiąc do Jego uczniów: «Dlaczego
jecie i pijecie z celnikami i grzesznikami?». Lecz Jezus im odpowiedział: «Nie
potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać
do nawrócenia się sprawiedliwych, lecz grzeszników».
Mamy czasem taką tendencję do zbyt szybkiego ubierania
wydarzeń ewangelicznych w szaty symbolu, przenośni, znaku. Słyszymy dziś, że
Lewi zostawił wszystko i choć rozumiemy, co znaczy: zostawić wszystko, to
skłonni jesteśmy uznać, że chodzi tu bardziej o poetycką figurę, która mówi
nam, że Lewi chciał zmienić swoje życie. To też prawda, ale w tym „zostawił
wszystko” musimy też usłyszeć, że on rzeczywiście zostawił wszystko. Zostawił
dom, zostawił majątek, zostawił pracę, zostawił swoje dotychczasowe życie i
poszedł za Jezusem, nie biorąc ze sobą ani trzosa, ani dwóch sukien, ani
sandałów. Poszedł, bo uwierzył, że z Jezusem ma wszystko '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.