Jezus powiedział do swoich uczniów: „Ja jestem prawdziwym
krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we
Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby
przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które
wypowiedziałem do was. Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę. Podobnie jak
latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie, o ile nie trwa w winnym
krzewie, tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem
winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc
obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa,
zostanie wyrzucony, jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją i wrzuca do
ognia i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście,
o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że
owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami”.
Choć latorośle czerpią z tego samego krzewu, nie wszystkie
przynoszą owoc. Jedne zdają się korzystać z dobrodziejstwa krzewu, inne jakby
go nie zauważają. Ale czy nie tak jest z nami, chrześcijanami? Jesteśmy
wszczepieni w winny krzew, w Jezusa Chrystusa. I może się wydawać, że to
wystarczy, że to już wszystko. Jeśli latorośl nie chce czerpać soku z
krzewu tylko karmi się czymś innym, to owocu z tego nie będzie. Taka latorośl
usycha, zamiera. I to jest jeden z najsmutniejszych obrazów wspólnoty Kościoła –
można usychać, mając życiodajne soki na wyciągnięcie ręki '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.