Gdy Jezus mówił, pewien zwierzchnik synagogi przyszedł do
Niego i oddając pokłon, prosił: „Panie, moja córka dopiero co skonała, lecz
przyjdź i włóż na nią rękę, a żyć będzie”. Jezus wstał i wraz z uczniami
poszedł za nim. Wtem jakaś kobieta, która dwanaście lat cierpiała na krwotok,
podeszła z tyłu i dotknęła się frędzli Jego płaszcza. Bo sobie mówiła: „Żebym
się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa”. Jezus obrócił się i widząc ją,
rzekł: „Ufaj córko; twoja wiara cię ocaliła”. I od tej chwili kobieta była
zdrowa. Gdy Jezus przyszedł do domu zwierzchnika i zobaczył fletnistów oraz
tłum zgiełkliwy, rzekł: „Usuńcie się, bo dziewczynka nie umarła, tylko śpi”. A
oni wyśmiewali Go. Skoro jednak usunięto tłum, wszedł i ujął ją za rękę, a
dziewczynka wstała. Wieść o tym rozeszła się po całej tamtejszej okolicy.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że jako ludzie lubimy hałas. Głośna muzyka, włączone telewizory, głośniki, megafony. I trudno oprzeć się wrażeniu, że jest pewna forma zagłuszania, zwłaszcza tego, co boli, co trzeba zmienić, co smuci. W hałasie nie da się skupić, rozumnie pomyśleć, a więc sokor się nie da, zatem nie trzeba. Wspomniany w Ewangelii zgiełkliwy tłum to symbol tego wewnętrznego hałasu w nas, który próbuje jakby przykryć to, z czym sobie nie radzimy. Śmierć dziecka, która jest niezrozumiała, niewytłumaczalna, bolesna miała być przyswajalna poprzez rozmycie tego doświadczenia w zgiełku, w odgłosach fletnistów. Wszystko, byle tylko nie trzeba było myśleć. I przez ten hałas tłum nie dostrzegł tego, co dostrzegł Pan: dziewczynka nie umarła, tylko śpi. Śmierć fizyczna, choć trudna, nie jest najgorszym doświadczeniem. To tylko sen, który minie. Z całych sił mamy się chronić przed śmiercią duchową, która jest śmiercią wieczną. W zgiełku tego nie usłyszymy '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.