Jezus, przyszedłszy do swego miasta rodzinnego, nauczał ich
w synagodze, tak że byli zdumieni i pytali: "Skąd u Niego ta mądrość i
cuda? Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a
Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? Także Jego siostry czy nie żyją
wszystkie u nas? Skądże więc u Niego to wszystko?" I powątpiewali o Nim. A
Jezus rzekł do nich: "Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być
prorok lekceważony". I niewiele zdziałał tam cudów z powodu ich niedowiarstwa.
Trudno nie mieć pewnych oczekiwań czy wyobrażeń, zwłaszcza
na płaszczyźnie wiary, w której dotykamy spraw nieznanych, tajemniczych, można
powiedzieć niedotykalnych na sposób ludzki, zwyczajny. I nic dziwnego, że
karmimy się pewnymi obrazami, że tworzymy sobie swoje wyobrażenia o Panu Bogu,
o prawdach wiary, o całej religijnej rzeczywistości. To nic złego. Natomiast
problem zaczyna się wtedy, gdy owe wyobrażenia, bardziej czy mniej trafne,
stają się dla nas jedyną obowiązującą drogą wiary, gdy kształtujemy naszą wiarę
jedynie w oparciu o swoje wyobrażenia i gdy, co też się czasem zdarza,
próbujemy do nich nagiąć Pana Boga. Ostatecznie prowadzi to do rozczarowań,
frustracji, zwątpienia, prowadzi do fałszywej wiary, która chce karmić naszą
miłość własną, a nie prowadzić do Boga. Jak trudno było uwierzyć w Jezusa Jego
bliskim, sąsiadom, znajomym! Dlaczego? Bo mieli swoje wyobrażenia, swoje
oczekiwania, według których Mesjasz nie mógł być zwykłym cieślą, nie mógł jako
mały chłopiec biegać z innymi żydowskimi chłopcami po ulicach Nazaretu, nie
mógł jeść jak inni, pić jak inni, mówić jak inni, żyć jak inni. Możemy mieć
swoje wyobrażenia, swoje oczekiwania, ale nie czyńmy z nich jedynej
rzeczywistości '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.