Pewien faryzeusz zaprosił Jezusa do siebie na obiad. Poszedł
więc i zajął miejsce za stołem. Lecz faryzeusz, widząc to, wyraził zdziwienie,
że nie obmył wpierw rąk przed posiłkiem. Na to rzekł Pan do niego:
"Właśnie wy, faryzeusze, dbacie o czystość zewnętrznej strony kielicha i
misy, a wasze wnętrze pełne jest zdzierstwa i niegodziwości. Nierozumni! Czyż
Stwórca zewnętrznej strony nie uczynił także wnętrza? Raczej dajcie to, co jest
wewnątrz, na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was czyste".
Lekarstwem na faryzejską zatwardziałość jest, jak uczy Pan Jezus, jałmużna. Nie mamy walczyć z samym grzechem, ale używać środków, które wzmacniają naszego ducha i pomagają wzrastać w dobru. Pieniądze bez serca stają się bardziej powodem
oskarżenia dla nas niż pochwałą. W jałmużnie nie chodzi o pieniądze, a o miłość. W jałmużnie trzeba dać coś z siebie, znaczy to, że
trzeba sobie ująć. Jałmużna jest zatem podzieleniem się nie tym, co nam zbywa,
ale tym, co nasze, co nam potrzebne. Bo tylko taka jałmużna uwalnia nas od śmierci '+' ks. Adam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje Słowo. Niech Cię Pan prowadzi.